„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Saturday, October 23, 2010

Inicjatywa - czy masz to coś?

Inicjatywa to fajna rzecz. Jak się ją ma, oczywiście. Bo można wiele zyskać na tej cesze charakteru. W wielu sprawach. Jak się ktoś urodził z darem motywacji i inicjatywy to powiem tylko tyle: szczęściarz niesamowity. Reszta musi sobie ją albo wyrabiać albo jej szukać. Przez całe życie. No bo w życiu tak jest: albo się kogoś ciągle kopie, za przeproszeniem, w dupę, albo jest się tym kopanym. Aktyw lub Pasyw. Wybór należy do Ciebie :)

Z motywacją i inicjatywą bywało u mnie różnie. Rosła i opadała, rosła i opadała jak wykres na giełdzie. Były i szczyty i doły. Wszystko zalezało od sytuacji i problemu. Może nie zawsze sięgała szczytów ale wiem, że jeden sukces napędza drugi sukces i jak widzę pozytywne skutki czegoś, to czuję się zachęcona do tzw "drążenia tematu". Pytanie tylko: jak zarazić kogoś biernego inicjatywą i chęcią do działania?

Mam taką jedną koleżankę w pracy która współtworzy ze mną kółko plastyczne i która to (fajnie by było) żeby dla dobra wspólnego (czytaj: szkoły) domyśliła się sama i wykazała się dobrowolną inicjatywą i coś zrobiła poza wyznaczonym schematem. Problem w tym, że ona się za bardzo nie domyśla. Twardo tkwi w sztywnym schemacie codziennej pracy i za mur przepisowych obowiazków nosa wystawić nie myśli. Ostatnio odniosłam wrażenie, że ta owa koleżanka wymościła sobie wygodne gniazdko pracownika, który chce aby nim kierowano bo tak jest wygodnie. Nie trzeba podejmowac decyzji, ani też się zbytnio wysilać ani brać odpowiedzialności. Ostatecznie i tak zawsze staje na tym, że to ja wybieram projekt plastyczny, to ja wyszukuje materiały do realizacji, to ja chodze po sklepach aby dokupić brakujace rzeczy, wieszam nowe prace i zdejmuję stare, wycinam, przycinam, przypinam....
Rzucam  różne sugestie, że może przydałoby się zrobić to czy tamto, że nie na wszystko starczy mi czasu, że nie daję rady oblecieć wszystkiego  i każda para rąk chetnych do pracy jest jak dar z niebios ale zazwyczaj kończy się tym, że i tak sama coś robię albo wykańczam. Natomiast efekty podziwiamy obie. Podobnie jak obie zbieramy zasługi. Taka sytuacja trwa od początku roku szkolnego i pomału przestaje mi się to podobać, bo ostatecznie to ja wykonuję 80% całosci pracy zamiast wspólnego 50-50. 
Ma ktoś może jakiś pomysł jak kogoś zachęcić do podejmowania samodzielnej inicjatywy?

Friday, October 22, 2010

Ferieeeeeeeeee!

Wooohooo! Nareszcie nadeszły! Ferie. Moje długo wyczekiwane przeze mnie tygodniowe wolne od pracy. Jestem w 7 niebie, Przede mną 9 dni labowania :D W UK nazywamy je half-term break :) W końcu czas na spanie do wiwatu, czas na książki, filmy, czytanie, blogi, rękodzieło :) Żyć, nie umierać. Ooops, sorry, żyć, nie pracować! He he he :)

Saturday, October 16, 2010

Lampka, książka i kocie mrrrrrruczando


  Cali

Normalnie padłam wczoraj jak zwierzyna na polowaniu. Ból głowy i ogólne zmęczenie dały o sobie znać. Zarówno po wczorajszym dniu jak i po całym tygodniu pracy. W każdym dniu tygodnia coś sie działo. Tempo pracy w szkole jakby przyśpieszyło, obowiązki się zwiększyły (no bo i gazeta i kółko plastyczne), dodatkowo kurs EAL gdzieś na obrzeżach miasta i spotkanie po pracy w sprawie siłowni,  wracanie do domu o późniejszej godzinie, dojazd, nieustanny hałas produkowany masowo przez nabuzowane energią dzieciaki oraz jedno z dzieci w naszej klasie, które od samego poniedziałku rozwala nasze zajęcia i daje popis swojej autystycznej agresji - wszystko to sprawiło, ze nagle zapragnełam usiąść w ciszy, całkowitej nocnej ciszy, bez telewizora, radia czy komputera, zamknąć oczy i pomarzyć o czymś przyjemnym albo coś poczytać, jednym słowem zrobić coś innego co skutecznie odizoluje mnie myślowo od szkolnego świata. Potrzeba mi takiej odskoczni, jakiejś oazy spokoju bo chyba inaczej bym zwariowała. Tak dla równowagi psychicznej, dla samej siebie. Przecież nie da się żyć pracą 24/7, prawda? A więc dla mnie nic lepszego na piątkowy wieczór jak pełny żoładek, gorąca herbata, miękki koc, lampka, dobra książka i kocie mruczando tuż przy uchu. Cali, która ostatnio chyba czuje się wyeksmitowana z domu przez swoje "nowe rodzenstwo" zaczyna spędzać coraz więcej czasu u nas. No powiedzcie sami, jak można nie wpuścić zmoczonego i zmarzniętego kota w te zimne już jesienne wieczory? :D Uwielbiam widok śpiącego i mruczacego uroczo kota. Jest w nich jakiś taki spokój, opanowanie, odseparowanie się zamkniętymi powiekami od otaczającego je świata. Koty zawsze intuicyjnie wyczują wygodny kąt i ciepło domu. 
Tak się zastanawiam: jak to jest, że im człowiek starszy tym bardziej docenia proste i oczywiste rzeczy? Słoneczny dzien. Dotyk miękkiego kociego futra. Kiełkującą roślinę. Mała sikorkę na parapecie. Ciepło domu. Gazetę. Wygodny fotel. Ciszę. Spokój. Dlaczego tych rzeczy wcześniej nie zauważamy?

* * * * * * * * *
Parę dni temu spotkała mnie miła niespodzianka bowiem od Agaty-Adelajdy dostałam bardzo sympatyczne wyróżnienie - Sunshine Award :) w sam raz na jesienne dni!


Bardzo mi miło z tego powodu :D Agato, dziękuję :*
wyróżnienie tym razem przekazuję dalej paru nowym blogom: i bliskim mi osobom, oraz tym których jeszcze nie obdarowałam wyrożnieniem :)  Orin, Monice z Domu, Pagacie, Adalirze, Magdzie1, Magdzie2Ewci Kici, Jadze z Irlandii, Uli, Wieprzowi, Paulisi, White Sheep, DagetArt, Hani739, By Giraffe, AgnieszceMD

* * * * * * * * *
Whay! Do przerwy międzysemestralnej jeszcze tylko 5 more get-ups :D! Zaczynam odliczać!

* * * * * * * * *

Dziewczyny, zrobiłam nową wersję crumble - śliwkową  z cynamonem i rodzynkami :D Kolejna trafiona wersja smakowa a ze śliwkowo-cynamonową herbatką Teekanne to już w ogóle niebo w "giębie" :P 
(To zdjęcie dedykuję Integrze :P hi hi hi)

Tuesday, October 12, 2010

Writer's block

Chyba dopadł mnie jakiś writer's block czyli blokada umysłu pisarskiego bo jakos ostatnio nie mam za bardzo pomysłów na błyskotliwe notki :-/ Wam też się to często zdarza, że czasami możecie pisać notki blogowe jedna za drugą, myśl goni myśl a czasami nic,  zupełnie NIC nie przychodzi do głowy i echo pustki odbija się o zwoje mózgowe? Może samo wkrótce przejdzie. Oby jak najszybciej!

Sorki, jesli do Was ostatnio mało zaglądam, nie, nie zapomniałam, po prostu po podjęciu sie drugiego projektu - wydawania szkolnej gazetki, mój wolny czas skurczył sie niesamowicie. Praca-dom-spanie. Praca-dom-spanie - oto moja sekwencja codzienności. Niemniej jest coś takiego jak wolne :D i zostawiam sobie weekendy na nadrabianie blogowych zaległości.

Tygodniowa przerwa miedzysemestralna: od 22 października.Jupiii! Już odliczam dni!

miłego wieczoru! :*

Saturday, October 9, 2010

Uśmiech poproszę!

A taka myśl na dziś.
Tak sobie myślę.... Próbowaliście się kiedyś uśmiechać do nieznanej Wam osoby, ot tak, bez powodu? Na ulicy, w autobusie, na ławku w parce, w poczekalni u lekarza, w sklepie? Tak sami z siebie, ze swojego wnętrza? Dla uśmiechu. Dla pogody ducha. Na dzień dobry. Z życzliwości. 
Potraficie? Łatwo Wam to przychodzi? Ja wciąż się uczę :) Od Brytyjczyków. To jedna z tych pozytywnych cech charakteru wyspiarzy, która mnie notorycznie zadziwia i której tak naprawdę możemy im pozazdrościć. Otwartość i życzliwość nie tylko wobec własnych znajomych ale i obcego na ulicy. Naturalna, wrodzona pogodność i chęc interakcji z drugim człowiekiem. Stereotyp zimnego zmanierowanego Brytyjczyka nie jest tak naprawdę do konca prawdziwy.

Tak sobie myślę, że tego mi właśnie brakuje w rodakach, w naszym polskim narodzie - spontanicznego uśmiechu i pogodnej twarzy bez żadnego powodu. Spójrzcie tylko na polskie ulice. Wszedzie smętne miny, nosy spuszczone na kwintę, w autobusach nieobecny lub wymijający wzrok. Nikt się do siebie nie odzywa, nikt nie zacznie pierwszy rozmowy. Szara blokowa post-komunistyczna rzeczywistość, w której mozolnie usiłujemy się poruszać. Oto my! Grumpy Poles. Naród Wiecznie Niezadowolonych i Narzekających Smutasów. Powiedzcie mi proszę dlaczego nieznany mi totalnie Brytyjczyk wyprowadzając na spacer psa i mijając mnie na przystanku potrafi uśmiechnąc sie do mnie i pozdrowić, kierowca w autobusie pierwszy wita mnie uśmiechnietym good morning w ponury mglisty poniedziałek a własny wieloletni sąsiad z bloku mija Cię bez słowa na klatce schodowej i udaje że nie widzi? Jak to jest? Czy naprawdę nie stać nas na przyjazny spontaniczny uśmiech?

Saturday, October 2, 2010

Coś smacznego :)


Nadeszła już jesień a wraz z nią wydłużające się wieczory i noce. Człowiek chce się otulic kocem i przeczekac czas do świąt a potem do wiosny. Na te jesienne szare dni warto podarować sobie coś miłego, coś smacznego i aromatycznego :) Mam więc propozycję dla wielbicieli smaków jabłkowo-cynamonowych. Apple Crumble - czyli zapiekanka jabłkowa z kruszonką. Zainspirowana przepisem z bloga Kathryn oraz repertuarem kulinarnym szkolnej stołówki w moim miejscu pracy w którym apple crumble jest jednym z częstszych deserów podawanych brytyjskim dzieciom, postanowiłam wypróbować ten prosty i szybki przepis na zapiekane jabłka i wpadłam po uszy :) Ja, miłośnik cynamonowych smaków oraz świątecznych aromatów, na pewno pozostanę wierna temu pysznemu deserowi. W przepisach najbardziej cenie prostotę, szybkie wykonanie oraz smak. A apple crumble przyrzadza sie dosyć szybko i nie trzeba bawić sie z zagniataniem ciasta jak do klasycznej szarlotki co się idealnie sprawdza w mojej małej kuchni. Przepis zrobiłam już 2 x i za drugim razem postanowiłam troche ulepszyć na własną modłę :D czyli dodałam namoczone wczesniej w wodzie odsączone rodzynki i troche skórki pomarańczowej. Cud, miód i orzeszki! :D

Podaje dalej przepis od Kathryn:

Potrzebne składniki ( porcja przeznaczona dla 4 osób):
240gr mąki z dodatkiem łyżeczki proszku do pieczenia
parę łyżek cukru (do pokrojonych już jabłek)
60gr brązowego cukru oraz na posypkę wierzchu kruszonki
120gr masła
4 średniej wielkości jabłka
cynamon + skórka cytrynowa i rodzynki (opcjonalnie)

1.Umyte i obrane jabłka pokrój w średniej wielkości kostkę

2.Ułóż jabłka w żaroodpornym naczyniu. Naczynie powinno być takiej wielkości, by jabłka w nim ułożone miały grubość 3 -6cm. Posyp je cynamonem oraz cukrem i wymieszaj.

3.Do miski wsyp mąkę, brązowy cukier i dodaj masło

4. Masło rozdrabniaj palcami , mieszając z pozostałymi składnikami tak jak robi się kruszonkę.

5.Wysyp kruszonkę na wierzch przygotowanych jabłek i ewentualnie posyp brązowym cukrem.

6. Piec około 30 - 40 minut w nagrzanym do 175 C piekarniku.

Apple crumble smakuje najlepiej na ciepło i z dodatkiem custard-u (to taki brytyjski odpowiednik budyniu, często na zimno z puszki, ale występuje tez w wersji sproszkowanej w torebce) Jeśli nie macie czegoś takiego jak custard, to możecie z powodzeniem zastosowac nieco rzadszy budyń śmietankowy czy waniliowy.
Pycha!!!!!!! Polecam!

edit: jak ktoś bardzo chce trzymac sie angielskiego oryginału i zrobić własny custard to TU, TU i TU znajdziecie polskie przepisy na ten sos waniliowy :)

Sunday, September 26, 2010

Pandora beads

Coś dla miłośniczek koralików i biżuterii :)  Ostatni krzyk w świecie biżuterii w UK - bransoletki od Pandory.
Stronkę uk Pandory znajdziecie TU. Chociaż ceny szklanych, ręcznie robionych koralików i innych dyndałków (charms) Pandory szokują, to chętnych na nie nie braknie. Jednakże, jak to bywa na rynku, pojawiły sie również "podróbki" ala Pandora, tańsze i bynajmniej nie brzydsze i ja sobie taką imitację ostatnio pod wpływem impulsu (jak to u nas, kobiet bywa) fundnęłam :P A podróbę dlatego wybrałam, że chociaz uwielbiam koraliczki wszelkiego typu a szklane to juz w ogóle, to  ponad 10 funtów (i w zwyż) za koralik to ja raczej wydawac nie bedę :D Handel koralikowy kwitnie bo koraliki ala Pandora można zamowic od innych firm z internetu albo od koleżanek z pracy :) (u mnie własnie w pracy panie się nimi zafascynowały) Do koralików Pandory dorobiono pewną filozofię typu: "każde ważne wydarzenie życiowe świętuj dorzuceniem nowego koralika do swojej bransoletki" czy coś w tym stylu i jak ktoś ma ochotę to czemu nie, ale ponieważ moje życie w Wielkie Wydarzenia raczej nie obfituje i na zapełnienie bransy musiałabym czekać pół wieku (u mnie raczej coś w stylu: praca-dom-praca-dom) to ja tak bardziej full Monty czyli większa wrzuta koralików od razu :D

Saturday, September 25, 2010

No i stało się. Szkoła przemówi.


No i stało się. Chwalę się, a co! Zostanę (samomianowanym he he he :P) naczelnym!! :D... redaktorem ma się rozumieć, szkolnej gazetki, którą zamierzam osobiście rozkręcić od zera :) Szkoła w której pracuję będzie miała swój własny magazyn redagowany przez uczniów (czytaj: dobrowolnych niewolników, który odczuwają potrzebę wypowiedzenia się na publicznym forum :P) pod moim katorżniczym dyktatorskim nadzorem ;P A zatem szkoła w R. przemówi głosem  albo inaczej - słowem dziecka... Będzie nie tylko słowo mówione ale i pisane. Jak mówią, The pen is mightier than the sword. - pióro mocniejsze od miecza :)
Projekt redagowania szkolnej gazetki zrodził się w w mojej głowie wyniku intensywnych nocnych przemyśleń i od jakiegoś czasu odbijał się jak piłeczka ping pongowa  i nie dawał o sobie zapomnieć.
Ping! Pong! Ping! Pong!
Jakaś niezaspokojona wewnętrzna amibicja każe mi przeć do przodu i orac żyzne pole angielszczyzny. "Masz tyle blogów, to czemu nie dać upust swojej pasji na innym polu językowym?" - krzyczy mój wewnętrzny Chomik Sumienia. "Redagowałaś kiedyś w Polsce, możesz i tutaj!" "Idź, kieruj, zarządzaj, pisz!! - dalej krzyczy mi do ucha Gryzoń. 1:0 dla Chomika. No dobra, wygrałeś gryzoniu, jeden!
Projekt został oficjalnie przedłożony w piątek na piśmie szefowej (czytaj: dyrektorce) i po kilkunastominutowej dyskusji został otagowany jako excellent idea i uzyskał pełne poparcie. Raz kozie śmierć. Teraz albo nigdy. Wieść rozniosła się już po szkole.  A wiadomo, ze w wąskim gronie wieść roznosi się szybko. Teraz zbieram drużynę "robotników" chętnych do pisania. Zakaszemy rękawy i pójdziemy orać dziewicze edytorskie pole aby pot i wysiłki przelać na papier. Zagłosujemy komunalnie na jeden wybrany tytuł. Odbywać będziemy zebrania edytorskie ;) dyskutować, edytować, poprawiać, założymy wspólną  Ideas Book - książkę z pomysłami , do której bedziemy wpisywać nasze pomysły, zasiądziemy przed ekrany komputerów i publisher-ów, staniemy do boju z drukarkami i kopiarkami. Jak prosty lud roboczy z sierpem w dłoni. Do nowej szkoły w 2011 wejdziemy z własnym magazynem. Na pewno. 
Cześć Pracy!

ps. Życzcie mi powodzenia w tej orce! :P

Friday, September 24, 2010

Dialog uliczny (1)

Przypadkowa rozmowa brytyjskich nastolatków:
Chłopak na rowerze do 2 nadchodzących dziewczyn (koleżanek???), wiek coś ok. 15-17 lat: Why are you holding hands?
Jedna z dziewczyn: Because we are lesbians.
Druga z dziewczyn: Girls do that you know...

Głupi żart? Być może...
Brak słów. Ręce opadają. 
Mały prywatny apel do mediów: Weźcie przestańcie robić sieczkę w głowie dzisiejszym nastolatkom
Prośba do nastolatków: weźcie się dzieci do nauki

Friday, September 17, 2010

Zdrowie? Jestem na tak!

Dziś będzie krótko. Bardzo skrótowo i ... zdrowotnie :)
Po dzisiejszej wizycie u lekarza mam natłok myśli. Zdrowotnych myśli. Takich właśnie jak te:

You are what you eat - Jesteś tym co jesz. Wybór należy do Ciebie.


Eat to live, not live to eat - Jedz aby żyć a nie: żyj aby jeść.


Ilu z nas tak naprawdę zdaje sobie z tego sprawę? Ilu z nas tak naprawdę żyje według tych praw?
Ja już wybrałam. Wybrałam zdrowie :) Czas na zmiany.

i jeszcze nasz stary dobry Kochanowski na zakończenie: