Inicjatywa to fajna rzecz. Jak się ją ma, oczywiście. Bo można wiele zyskać na tej cesze charakteru. W wielu sprawach. Jak się ktoś urodził z darem motywacji i inicjatywy to powiem tylko tyle: szczęściarz niesamowity. Reszta musi sobie ją albo wyrabiać albo jej szukać. Przez całe życie. No bo w życiu tak jest: albo się kogoś ciągle kopie, za przeproszeniem, w dupę, albo jest się tym kopanym. Aktyw lub Pasyw. Wybór należy do Ciebie :)
Z motywacją i inicjatywą bywało u mnie różnie. Rosła i opadała, rosła i opadała jak wykres na giełdzie. Były i szczyty i doły. Wszystko zalezało od sytuacji i problemu. Może nie zawsze sięgała szczytów ale wiem, że jeden sukces napędza drugi sukces i jak widzę pozytywne skutki czegoś, to czuję się zachęcona do tzw "drążenia tematu". Pytanie tylko: jak zarazić kogoś biernego inicjatywą i chęcią do działania?
Z motywacją i inicjatywą bywało u mnie różnie. Rosła i opadała, rosła i opadała jak wykres na giełdzie. Były i szczyty i doły. Wszystko zalezało od sytuacji i problemu. Może nie zawsze sięgała szczytów ale wiem, że jeden sukces napędza drugi sukces i jak widzę pozytywne skutki czegoś, to czuję się zachęcona do tzw "drążenia tematu". Pytanie tylko: jak zarazić kogoś biernego inicjatywą i chęcią do działania?
Mam taką jedną koleżankę w pracy która współtworzy ze mną kółko plastyczne i która to (fajnie by było) żeby dla dobra wspólnego (czytaj: szkoły) domyśliła się sama i wykazała się dobrowolną inicjatywą i coś zrobiła poza wyznaczonym schematem. Problem w tym, że ona się za bardzo nie domyśla. Twardo tkwi w sztywnym schemacie codziennej pracy i za mur przepisowych obowiazków nosa wystawić nie myśli. Ostatnio odniosłam wrażenie, że ta owa koleżanka wymościła sobie wygodne gniazdko pracownika, który chce aby nim kierowano bo tak jest wygodnie. Nie trzeba podejmowac decyzji, ani też się zbytnio wysilać ani brać odpowiedzialności. Ostatecznie i tak zawsze staje na tym, że to ja wybieram projekt plastyczny, to ja wyszukuje materiały do realizacji, to ja chodze po sklepach aby dokupić brakujace rzeczy, wieszam nowe prace i zdejmuję stare, wycinam, przycinam, przypinam....
Rzucam różne sugestie, że może przydałoby się zrobić to czy tamto, że nie na wszystko starczy mi czasu, że nie daję rady oblecieć wszystkiego i każda para rąk chetnych do pracy jest jak dar z niebios ale zazwyczaj kończy się tym, że i tak sama coś robię albo wykańczam. Natomiast efekty podziwiamy obie. Podobnie jak obie zbieramy zasługi. Taka sytuacja trwa od początku roku szkolnego i pomału przestaje mi się to podobać, bo ostatecznie to ja wykonuję 80% całosci pracy zamiast wspólnego 50-50.
Rzucam różne sugestie, że może przydałoby się zrobić to czy tamto, że nie na wszystko starczy mi czasu, że nie daję rady oblecieć wszystkiego i każda para rąk chetnych do pracy jest jak dar z niebios ale zazwyczaj kończy się tym, że i tak sama coś robię albo wykańczam. Natomiast efekty podziwiamy obie. Podobnie jak obie zbieramy zasługi. Taka sytuacja trwa od początku roku szkolnego i pomału przestaje mi się to podobać, bo ostatecznie to ja wykonuję 80% całosci pracy zamiast wspólnego 50-50.
Ma ktoś może jakiś pomysł jak kogoś zachęcić do podejmowania samodzielnej inicjatywy?





