Bara Brith - kulinarna inspiracja rodem z Walii :) Zapraszam na mój emigrancki blog - KLIK
Some say I live on a different planet so there you are! Welcome to Titania's Planet blog where a crafty girl blogs away from the UK about almost everything :) Please, feel free to leave a comment. Thanks! :)
„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”
Johann Wolfgang Goethe
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”
Johann Wolfgang Goethe
Followers
Showing posts with label przepisy kulinarne/recipes. Show all posts
Showing posts with label przepisy kulinarne/recipes. Show all posts
Sunday, January 16, 2011
Saturday, October 2, 2010
Coś smacznego :)
Nadeszła już jesień a wraz z nią wydłużające się wieczory i noce. Człowiek chce się otulic kocem i przeczekac czas do świąt a potem do wiosny. Na te jesienne szare dni warto podarować sobie coś miłego, coś smacznego i aromatycznego :) Mam więc propozycję dla wielbicieli smaków jabłkowo-cynamonowych. Apple Crumble - czyli zapiekanka jabłkowa z kruszonką. Zainspirowana przepisem z bloga Kathryn oraz repertuarem kulinarnym szkolnej stołówki w moim miejscu pracy w którym apple crumble jest jednym z częstszych deserów podawanych brytyjskim dzieciom, postanowiłam wypróbować ten prosty i szybki przepis na zapiekane jabłka i wpadłam po uszy :) Ja, miłośnik cynamonowych smaków oraz świątecznych aromatów, na pewno pozostanę wierna temu pysznemu deserowi. W przepisach najbardziej cenie prostotę, szybkie wykonanie oraz smak. A apple crumble przyrzadza sie dosyć szybko i nie trzeba bawić sie z zagniataniem ciasta jak do klasycznej szarlotki co się idealnie sprawdza w mojej małej kuchni. Przepis zrobiłam już 2 x i za drugim razem postanowiłam troche ulepszyć na własną modłę :D czyli dodałam namoczone wczesniej w wodzie odsączone rodzynki i troche skórki pomarańczowej. Cud, miód i orzeszki! :D
Potrzebne składniki ( porcja przeznaczona dla 4 osób):
240gr mąki z dodatkiem łyżeczki proszku do pieczenia
parę łyżek cukru (do pokrojonych już jabłek)
60gr brązowego cukru oraz na posypkę wierzchu kruszonki
120gr masła
4 średniej wielkości jabłka
cynamon + skórka cytrynowa i rodzynki (opcjonalnie)
1.Umyte i obrane jabłka pokrój w średniej wielkości kostkę
2.Ułóż jabłka w żaroodpornym naczyniu. Naczynie powinno być takiej wielkości, by jabłka w nim ułożone miały grubość 3 -6cm. Posyp je cynamonem oraz cukrem i wymieszaj.
3.Do miski wsyp mąkę, brązowy cukier i dodaj masło
4. Masło rozdrabniaj palcami , mieszając z pozostałymi składnikami tak jak robi się kruszonkę.
5.Wysyp kruszonkę na wierzch przygotowanych jabłek i ewentualnie posyp brązowym cukrem.
6. Piec około 30 - 40 minut w nagrzanym do 175 C piekarniku.
Apple crumble smakuje najlepiej na ciepło i z dodatkiem custard-u (to taki brytyjski odpowiednik budyniu, często na zimno z puszki, ale występuje tez w wersji sproszkowanej w torebce) Jeśli nie macie czegoś takiego jak custard, to możecie z powodzeniem zastosowac nieco rzadszy budyń śmietankowy czy waniliowy.
Pycha!!!!!!! Polecam!
Labels:
apple crumble,
deser,
przepisy kulinarne/recipes
Friday, April 30, 2010
Co dziś na obiad kochanie? / What's for dinner tonight darling?
-Co dziś na obiad kochanie? - pyta przez telefon oddalony o dziesiątki mil wracający z pracy jeszcze nie-mąż...
-Curry. - odpowiada jeszcze nie-żona.....
Postanowiłam dziś uraczyć siebie i T. indyjską potrawą curry. Ach, mówię Wam, naszła mnie dziś ogromna ochota na przyprawowe danie ze wschodu :) W roli głównej curry - danie kurczak tikka masala :)
Kiedyś nie lubiłam curry, a teraz wprost je uwielbiam. Gorace, przyprawowe, rozgrzewające, przywodzące na myśl zapach Indii... Zasmakowałam w przyprawowości tych indyjskich dań :) Pamiętam jak zaraz po przyjeździe do UK, razem z T. ugotowaliśmy nasze pierwsze curry. Zjadłam ale nie zachwyciło mnie. Potem nastąpiły inne curry z take away-ów i moja ewolucja smakowa zaczęła sie rozwijać w tym kierunku... Kurczak Tandoori, Kurczak Biryani, Kurczak Madras, Rogan Josh, racuchy z cebuli - onion bahji, poppadom-y i chlebki naan... Dziś mam odmienne upodobanie smakowe w tym kierunku. W ogóle, mieszkając jeszcze w Polsce, nawet jako student anglistyki miałam mgliste pojęcie o curry. Wiedziałam, że jest to danie z ryżem, coś żółtego i pikantnego. I tyle. Nie wiele, prawda? Dziś już wiem, że nazwa curry to ogólna nazwa, jaką używają Brytyjczycy, na określenie dań z kuchni indyjskiej. A odmian curry jest podobno tysiące...
Ja wykorzystałam ten oto sos Tikka Masala z Patak-u
do spółki z ryżem Basmati, piersią z kurczaka, pomidorami, jajkiem na twardo i cebulą. Pokrojone w "kostkę" pomidory, cebula oraz pokruszone jajo na twardo to dodatek jaki preferuje mama T. a ja chętnie tę tradycje podtrzymuję :) Curry najlepsze jest w zimie, rozgrzewa i syci do pełna, ale równie dobrze smakuje na dworze w ogrodzie, w gronie rodzinnym... Chłodne pomidory i/lub ogórki idealnie się komponują z ostrością curry. Jajo dodaje smaku i różnorodności. U mnie zbrakło jednak poppadoms-ów - to takie smażone przez kilka sekund na gorącym oleju słone w smaku prażynki, uzywane do dań curry jako chrupiąca przekąska.
Brytyjczycy uwielbiają curry. A jakże! Restauracje indyjskie i take-away-e (bary z żywnośćią na wynos) na brak klientów nie narzekają. Również spora część moich kolegów i koleżanek z pracy przynosi swoje ulubione curry do pracy, a dzieci brytyjskie mają też curry w jadłospisie stołówkowym. Uwielbia je też moj T. jego rodzina... i ja :) Kto zawita do UK, choćby na chwilę, powinien chociaż raz w życiu spróbować prawdziwego indyjskiego curry :) Wybór jest naprawę duży. Można też samemu pokombinowac z gotowaniem bo produktów z kuchni całego świata w sklepach UK nie brakuje. Jest w czym zasmakować. Naprawdę polecam. Kto lubi przyprawy, zakocha się w curry :) Być może następnym razem w supermarkecie przystaniecie wśród półek i sięgnięcie po słoik z pomarańczowym sosem made in India... :)
India, Incredible India! :)
ps.ciekawostka na koniec,uważa się powszechnie, że Tikka masala to jedyne curry wynalezione w UK będące improwizacją kucharska na życzenie klienta...
edit: dorzucam fotki z Khazany, jednej z restauracji indyjskich, do ktorych jeździmy z T. znalazłam je w dziś w moim telefonie komórkowym. uratowały się przed delete-m :D
na szybach w Khazanie są fajnie grawerowane piękne indyjskie motywy, świetnie wyglądają podświetlone od dołu :)
Saturday, January 30, 2010
Coffee + toast = Saturday / Kawa i tościk czyli mamy sobotę ;P
Aromatyczna kawa latte w ulubionym kubku i tościk - tak zaczynam prawie każda sobotę no i oczywiście długie wylegiwanie sie w łóżku na które czekam z utęsknieniem cały tydzień :) Uwielbiam każdy weekendowy słoneczny poranek i zapach świeżo parzonej kawy roznoszący się po domu i przenikający do innych pokoi. Do tego zapach podpiekanego w tosterze chleba. Koniecznie na 4-rce lub 5-ce. Ja wolę na 4 ale tż woli mocniej podpieczony. Każde z nas ma swoje własne upodobania. Do tego masło, jakiś fajny dżem (uwielbiam cytrusowe marmalady:P) To mój taki słodki podstęp bo Tż się wtedy szybciej budzi i chętniej wstaje jak ma kawę pod nosem. Zawsze żartobliwie witam go słowami: Come on, rise and shine, Sunshine! :D Wake up and smell the coffee! :P (by the way, czyż angielskie idiomy nie są cudowne? ukryte znaczenia pod postacią prostych apetycznych słów:P) Dziś zajadalismy się rodzynkowymi Hot Cross Buns ale pod postacią chlebka a nie bułeczek. Korzenne, aromatyczne, i pyszne na ciepło z masłem! Polecam! Chętnym zosiom-samosiom lubiącym kucharzyć, polecam przepis na angielskie Hot Cross Buns w polskiej wersji językowej, który znajduje się TU i TU. Hot Cross Buns to bułeczki z białym krzyżem jedzone w Wielki Piątek, tradycja ich pieczenia w UK ma jednak swoje korzenie w czasach Anglów i Sasów.
Wracajac jednak do naszych porannych ceremoniałów, tak więc od jakiegoś czasu podtrzymuję tę oto naszą czysto hedonistyczną sobotnia tradycję - kawa lub herbata i tosty na kanapie w klimacie naszych miedzynarodowych i miedzykulturowych dyskusji :) Uwielbiam to! Proste czynności a ile radości. Piękno codziennych zwykłych rzeczy. A Wy jak zaczynacie dzień?
Wracajac jednak do naszych porannych ceremoniałów, tak więc od jakiegoś czasu podtrzymuję tę oto naszą czysto hedonistyczną sobotnia tradycję - kawa lub herbata i tosty na kanapie w klimacie naszych miedzynarodowych i miedzykulturowych dyskusji :) Uwielbiam to! Proste czynności a ile radości. Piękno codziennych zwykłych rzeczy. A Wy jak zaczynacie dzień?
Sunday, September 13, 2009
Kuchna pełna aromatów / Kitchen full of aromas
Naleciało mnie dziś na kucharzenie i postanowiłam w niedzielne popołudnie zadziałać kulinarnie. Tak bardzo zapragnęłam miec kuchnię pachnącą czymś pieczonym, jakimś aromatycznym ciastem z cynamonem. Nadchodzi już jesień, pora zbierania owoców i warzyw i zamykania lata w słoiczkach, popijania herbat korzennych, pieczenia szarlotek z cynamonem i różnych takich światecznopodobnych potraw a na blogach juz pojawiły sie pierwsze zdjęcia jesienne z przetworami i przepisy na przetwory. Pozazdrościłam i ja :P A mnie właśnie zapachy pieczonego ciasta kojarzą sie z domem w Polsce, świetami, ze pomaganiem mamie w kuchni(czyżbym zaczynała tęskinić?), ze wspólnym zajadaniem ciasta i rozmowami przy filiżance goracej herbaty. Ze sklepami cynamonowymi, z przyprawami, z mrozem, z zimnem, z korzennością świąt Bożego Narodzenia...
Tak wiec dzis upiekłam swoj fikuśny " dwulicowy" placek. Piszę "dwulicowy" bo w połowie jest on szarlotką z cynamonem ścisle wg babcinego przepisu a w połowie plackiem z mamowymi powidłami :) Bo stwierdziłam, że mam za mało jabłek aby pokryć cała blachę. A jakież to przekręty były z tą brytfanną. Olaboga! Placek juz załadowany, piekarnik podgrzany a tu sie okazuje, że blacha za długa i drzwiczki się nie zamykaja!!!! Łaaaaa! Alarm!!!! Zapowiada sie klapa. No ale co dalej? Ano upiekłam placek przy niedomkniętych drzwiczkach pierkanika i wyszło! Ha ha ha! I dobre!
No ale nie o placku chciałam dziś pisać, ale o takim jednym prostym a smacznym daniu japońskim pod nazwą: Kurczak Teryiaki. Jest to ulubione danie mojego tżta i to on właśnie nauczył mnie je gotować. Przypadło mi do gustu i od tamtego czasu robię je dla nas regularnie. Danie to jest kompilacją 4 róznych smaków: łagodność ryżu idealnie się komponuje ze słodkawo-sojowym smakiem mięsa i kontrastuje z chłodem solonego ogórka i rzodkiewki, wzbogacona o cebulowy smak smażonego pora.
A tak właśnie ono wygląda:
A oto przepis:
- 4 piersi z kurczaka, bez skóry i kości
- 2 małe pory
- 4 łyżki stołowe wódki ryżowej sake (lub wytrawnego sherry)
- 4 łyżki stołowe wina Marsala (lub Mirin)
- 3 łyżki stołowe cukru
- 5 łyżek stołowych ciemnego sosu sojowego
- 1 łyżka stołowa oleju
Jeśli chodzi o alkohole, to ja zaopatruję się w sake i Marsalę w Tesco, a oto jak wyglądaja:
Wykonanie:
1. Piersi z kurczaka nacinamy lub jeszcze lepiej, kroimy w małe kawałki (małe kawałki lepiej nasiąkaja sosem) i przysmażamy na małej ilości oleju na patelni aż sie zazłocą.
2. Świezy, schłodzony ogórek, rzodkiewke i młodą celbulke/ szczypior krajamy w kostki i posypujemy solą i odstawiamy na jakiś czas na osobnym talerzu
3. W miedzy czasie gotujemy na wodzie ryż (ilość dowolna, dopasowana do upodobań)
4. Umyte pory krajamy w grube plastry i przysmażamy je na malej ilości oleju na drugiej patelni.(ja osobiście przypiekam lekko pory, maja wtedy taki apetyczny zapach)
5. Gdy kurczak sie podsmaży, zdejmujemy go na chwilę z patelnina oddzielny talerz, i rozrabiamy na niej 3 łyżki cukru, z sake i marsalę, mieszamy na nieduzym ogniu aż cukier się rozpuści i z powrotem dodajemy kurczaka i pozwalamy mu sie dusić w tej potrawce przez 2-3 minuty
6. Nastepnie do kurczaka dodajemy sos sojowy i mieszamy. Pod wpływem sosu kurczak zabarwi sie na brązowy kolor a sos bedzie się stopniowo zagęszczał po odparowywaniu alkoholi.
7. Gdy sos zgestnieje dostatecznie, zdejmujemy z ognia i podajemy na jednym talerzu z ryżem i przysmażonymi porami oraz dekorujemy wcześniej przygotowanymi warzywami.
Jeśli ktoś się skusi na to danie, to życzę smacznego!!! :D
Tak wiec dzis upiekłam swoj fikuśny " dwulicowy" placek. Piszę "dwulicowy" bo w połowie jest on szarlotką z cynamonem ścisle wg babcinego przepisu a w połowie plackiem z mamowymi powidłami :) Bo stwierdziłam, że mam za mało jabłek aby pokryć cała blachę. A jakież to przekręty były z tą brytfanną. Olaboga! Placek juz załadowany, piekarnik podgrzany a tu sie okazuje, że blacha za długa i drzwiczki się nie zamykaja!!!! Łaaaaa! Alarm!!!! Zapowiada sie klapa. No ale co dalej? Ano upiekłam placek przy niedomkniętych drzwiczkach pierkanika i wyszło! Ha ha ha! I dobre!
No ale nie o placku chciałam dziś pisać, ale o takim jednym prostym a smacznym daniu japońskim pod nazwą: Kurczak Teryiaki. Jest to ulubione danie mojego tżta i to on właśnie nauczył mnie je gotować. Przypadło mi do gustu i od tamtego czasu robię je dla nas regularnie. Danie to jest kompilacją 4 róznych smaków: łagodność ryżu idealnie się komponuje ze słodkawo-sojowym smakiem mięsa i kontrastuje z chłodem solonego ogórka i rzodkiewki, wzbogacona o cebulowy smak smażonego pora.
A tak właśnie ono wygląda:
Warzywka zazwyczaj przyszykowuję na odzielnym talerzu :)
Do dania nie potrzeba wielkiej ilości warzyw bo składniki grupują sie na talerzu i potem wychodzi z tego niemała porcja.
A oto przepis:
- 4 piersi z kurczaka, bez skóry i kości
- 2 małe pory
- 4 łyżki stołowe wódki ryżowej sake (lub wytrawnego sherry)
- 4 łyżki stołowe wina Marsala (lub Mirin)
- 3 łyżki stołowe cukru
- 5 łyżek stołowych ciemnego sosu sojowego
- 1 łyżka stołowa oleju
Jeśli chodzi o alkohole, to ja zaopatruję się w sake i Marsalę w Tesco, a oto jak wyglądaja:
Wykonanie:
1. Piersi z kurczaka nacinamy lub jeszcze lepiej, kroimy w małe kawałki (małe kawałki lepiej nasiąkaja sosem) i przysmażamy na małej ilości oleju na patelni aż sie zazłocą.
2. Świezy, schłodzony ogórek, rzodkiewke i młodą celbulke/ szczypior krajamy w kostki i posypujemy solą i odstawiamy na jakiś czas na osobnym talerzu
3. W miedzy czasie gotujemy na wodzie ryż (ilość dowolna, dopasowana do upodobań)
4. Umyte pory krajamy w grube plastry i przysmażamy je na malej ilości oleju na drugiej patelni.(ja osobiście przypiekam lekko pory, maja wtedy taki apetyczny zapach)
5. Gdy kurczak sie podsmaży, zdejmujemy go na chwilę z patelnina oddzielny talerz, i rozrabiamy na niej 3 łyżki cukru, z sake i marsalę, mieszamy na nieduzym ogniu aż cukier się rozpuści i z powrotem dodajemy kurczaka i pozwalamy mu sie dusić w tej potrawce przez 2-3 minuty
6. Nastepnie do kurczaka dodajemy sos sojowy i mieszamy. Pod wpływem sosu kurczak zabarwi sie na brązowy kolor a sos bedzie się stopniowo zagęszczał po odparowywaniu alkoholi.
7. Gdy sos zgestnieje dostatecznie, zdejmujemy z ognia i podajemy na jednym talerzu z ryżem i przysmażonymi porami oraz dekorujemy wcześniej przygotowanymi warzywami.
Jeśli ktoś się skusi na to danie, to życzę smacznego!!! :D
Monday, August 3, 2009
Kulinarnie i po włosku/Mamma mia! Italiana! :)
Witajcie
Własnie wróciłam z wyprawy do Wrexham gdzie załatwiałam swoje papierkowe sprawy (grrrr! jak ja tego nie cierpię! tej całej administracji, urzędów, podatków, pitów i tych innych :-/ ) Mimo iż w centrum miasta był jarmark uliczny ze straganami, to zmyłam się z tamtąd dosyć szybko, bo znając mnie, zawsze skuszę sie na coś nowego :D (ach my kobiety! :P) a tu pieniądze oszczedzam na londyńskie atrakcje.
No i własnie rozprawiłam się ze swoim lunchem, ach, dziś naleciało mnie na świeża sałatkę z mozarelli i pomidorów! Mmmm... pycha! Nie ma to jak lekka i szybka włoska przekąska, w sam raz na gorace lato. I pomyślałam, ze wam ją zaproponuję :) Sezon pomidorowy w pełni, zioła, oliwki.... I już myślami przenoszę sie do Italii :) Dlatego dziś nie bedzie ani craftowo, ani podróżniczo ale kulinarnie i to z włoskim akcentem :)
No więc przedstawiam swoja wersję sałatki, może ktoś sie skusi:
dojrzałe pomidorki,
ser mozarella,
zielone oliwki pokrojone w plasterki (osobiście nie lubię ich jeść samych w sobie ale do tej sałatki są poprostu niezbędne)
zielone pesto (rewelacja!!! polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią zapach włoskich ziół)
sól, pieprz,
łyzka oleju z oliwek (lub oleju roślinnego) no i oczywiście
świeżo zerwana bazylia
a tu jeszcze dla was fotka, żeby było bardziej wizualnie i kolorowo.
Ktoś chętny? :D :D :D
Smacznego!
Hi,
Just got back in from my trip to Wrexham. Been sorting out my papers at a council office. Argh! Hate this paperwork, administrative issues, taxes, invoices and others. Got out of there very quickly as there was a street market in the centre and I always feel tempted to buy something new (women! typical!) Need some money for my trip to London!
Just tucked in my lunch. Fancied some Italian mozarella salad with fresh tomatoes and herbs today :) Mmmm... Yummy! It's the easiest and the quickest snack ever! And what is more important - it's healthy! So I'm close to my 5-a-day LOL Seriously, nothing better than a cool fresh tomato salad in the mid-summer. Tomatoes are in season now, olives waiting in the fridge, fresh herbs growing in a pot...So today this post won't be about any crafts or travels but about some nice Italian food (oh, now my thoughts are already running towards the sunny Italy!!). Maybe someone else feels tempted too :P
so here is my version of the salad:
ripe tomatoes,
mozarella cheese,
sliced green olives (Don't like eating olives on their own but I love them in this salad:P )
green pesto (yummy herby paste from Italy, a must-have in this salad),
salt, pepper,
1 tbsp of olive oil (or any vegetable oil),
freshly, coarsely chopped / torn basil.
Anybody for salad? :D :D :D
Enjoy!

Własnie wróciłam z wyprawy do Wrexham gdzie załatwiałam swoje papierkowe sprawy (grrrr! jak ja tego nie cierpię! tej całej administracji, urzędów, podatków, pitów i tych innych :-/ ) Mimo iż w centrum miasta był jarmark uliczny ze straganami, to zmyłam się z tamtąd dosyć szybko, bo znając mnie, zawsze skuszę sie na coś nowego :D (ach my kobiety! :P) a tu pieniądze oszczedzam na londyńskie atrakcje.
No i własnie rozprawiłam się ze swoim lunchem, ach, dziś naleciało mnie na świeża sałatkę z mozarelli i pomidorów! Mmmm... pycha! Nie ma to jak lekka i szybka włoska przekąska, w sam raz na gorace lato. I pomyślałam, ze wam ją zaproponuję :) Sezon pomidorowy w pełni, zioła, oliwki.... I już myślami przenoszę sie do Italii :) Dlatego dziś nie bedzie ani craftowo, ani podróżniczo ale kulinarnie i to z włoskim akcentem :)
No więc przedstawiam swoja wersję sałatki, może ktoś sie skusi:
dojrzałe pomidorki,
ser mozarella,
zielone oliwki pokrojone w plasterki (osobiście nie lubię ich jeść samych w sobie ale do tej sałatki są poprostu niezbędne)
zielone pesto (rewelacja!!! polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią zapach włoskich ziół)
sól, pieprz,
łyzka oleju z oliwek (lub oleju roślinnego) no i oczywiście
świeżo zerwana bazylia
a tu jeszcze dla was fotka, żeby było bardziej wizualnie i kolorowo.
Ktoś chętny? :D :D :D
Smacznego!
Hi,
Just got back in from my trip to Wrexham. Been sorting out my papers at a council office. Argh! Hate this paperwork, administrative issues, taxes, invoices and others. Got out of there very quickly as there was a street market in the centre and I always feel tempted to buy something new (women! typical!) Need some money for my trip to London!
Just tucked in my lunch. Fancied some Italian mozarella salad with fresh tomatoes and herbs today :) Mmmm... Yummy! It's the easiest and the quickest snack ever! And what is more important - it's healthy! So I'm close to my 5-a-day LOL Seriously, nothing better than a cool fresh tomato salad in the mid-summer. Tomatoes are in season now, olives waiting in the fridge, fresh herbs growing in a pot...So today this post won't be about any crafts or travels but about some nice Italian food (oh, now my thoughts are already running towards the sunny Italy!!). Maybe someone else feels tempted too :P
so here is my version of the salad:
ripe tomatoes,
mozarella cheese,
sliced green olives (Don't like eating olives on their own but I love them in this salad:P )
green pesto (yummy herby paste from Italy, a must-have in this salad),
salt, pepper,
1 tbsp of olive oil (or any vegetable oil),
freshly, coarsely chopped / torn basil.
Anybody for salad? :D :D :D
Enjoy!
Subscribe to:
Comments (Atom)
