„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Sunday, April 25, 2010

Barmouth

Wczoraj poraz kolejny wybraliśmy się z T. nad morze do Barmouth. Barmouth to nadmorska miejscowość położona w atrakcyjnej krajobrazowo okolicy, na obrzeżu Snowdonia National Park -  Parku Narodowego Snowdon. Okolice Barmouth, Snowdonii, Dolgellau, Bets-y-Coed i Ffestiniog to dla mnie to Walia Prawdziwa, Walia Właściwa, Walia taką jaką sobie wyobrażałam i w jakiej mogłabym mieszkać do końca życia :) Jednym słowem - kwintesencja i zielone tętniące serce celtyckiej Walii. Tak więc razem z T. chcieliśmy zrobić sobie mały piknik i popodziwiać zachód słońca na plaży  bo T. stwierdził, że zachód będzie czerwony przez te pyły wulkaniczne...Taaaa!
Zabraliśmy kanapki, goracą herbatę w termosie, koc, aparat... Wywietrzyliśmy się, wygłodnieliśmy... Och, mówie Wam, nic tak nie smakowało jak jedzenie na świeżym powietrzu nad brzegiem morza...

Ale zanim dotarliśmy do Barmouth, zatrzymaliśmy się w kilku ciekawych miejscach, bo nalegałam na zrobienie fotek :) Podziwiam cierpliwość tżta w zatrzymywaniu się do 15 minut na trasie :)
Najpierw podjęłam próbę bliższego kontaktu z owcami. Najbardziej zależało mi na sfotografowaniu jagniątek, bo teraz wiosną jest sezon na małe jagnięta i pola aż się roją od brykających "koziołków". Są takie urocze, że nie sposób się nimi nie zachwycać, te najmniejsze są białe i puchate, te troszke starsze robią się już przybrudzone, szarawe ;) Owce nie dały mi podejść blisko, uciekały, nieprzyzywczajone do natrętnej "aparatki"... Owce-matki szczególnie były ostrożne i nieufne wobec podchodzących do nich osób...


Ale niektróre wyglądały jakby miały mnie... w nosie i nie zawracały sobie głowy :)


Wczorajsze słońce wyraźnie im służyło bo małe albo brykały w grupach albo spały uroczo obok matek na trawie... :) Piękny widok, wierzcie mi!

Później zatrzymaliśmy się na chwilę po drodze bo chciałam uchwycić dla Was piękno walijskiej przyrody;-D Zdjęcia przedstawiają typową przyrodę Walii - trawa i osadzone w niej skały, wzgórza albo łagodne trawiaste, albo gołe kamienne, skaliste albo skaliste porośnięte gęsto lasami, kamienne murki porośnięte mchem wzdłuż dróg, ulic i domów, drzewa o dramatycznie powykręcanych  korzeniach oplecione gęsto bluszczem, który z resztą wije się wszędzie, na płotach, kamieniach, mostach, duzo krzaczastej roślinności oraz strumyki i strumyczki...Wciąż niezmiennie pozostaje pod urokiem tego kraju :)
Podziwiajcie...

Strumyki....


kamienie i drzewa pod kołderką z mchu....


 Drogi i trasy sceniczno-krajobrazowe...



Drzewa gęsto otulił bluszcz ...


Mosty również....

Widok z mostu na strumyk pełen wielkich i małych głazów...


Kamienne omszałe murki tzw dry stone walls, to nieodłączny element krajobrazowy Walii; i jestem zakochana w nich od samego począku :) podobno zrobić taki murek to nie takie hop siup :)  gdyż do tego potrzeba odpowiednich umiejętności murarskich :) (tym murkom poświęcę kiedyś odzielny post) Dzieki właśnie tym kamiennym murom i bluszczowo - mchowej roślinnosci krajobraz walijski jest taki nostalgiczny, romantyczny a niekiedy niczym sceneria z gothic films :) Nam udało się dotrzeć samochodem do uroczych zakątków, gdzie oprócz murków, z kamienia zbudowane są również domy...


Jeśli nie macie jeszcze dosyć to wiecej widoczków tego typu znajdziecie TU w jednym z moich pierwszych postów na blogu opisującym wyjazd do kopalni łupków Ffestiniog :)

W koncu docieramy do samego Barmouth, słońce niestety za chmurami i nasze nadzieje na romantyczny zachód słońca maleją. Przy plaży wita nas Bath House (lubię go fotografować na tle gór) 


który tak własnie tak wyglądał rok temu w zachodzącym słońcu...


Parę widoczków z Barmouth z 2009 i 2010...

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2010)

(2010)


(2010)

(2010)

(2010)

(2010) 

(2010)

(2010)

(2010)

(2010)

 
(2010)

(2010)

(2010)

(2010)

Plaża w Barmouth jest piaszczysto-kamienna, a w niektorych częściach głownie kamienna :)

 (2010)
 (2009)
 (2009)

Przysiadamy z T. na kocu, pałaszujemy kanapki wśród wydm.... Goraca herbata z plastikowego kubka smakuje jak nigdy.... Jednakże ktos jeszcze ma ochote na nasze kanapki ;D i obserwuje nas bacznie swoim okiem....


Mewy na brytyjskich plażach potrafią być bardzo natarczywe gdy tylko dostrzegą potencjalne zródło pożywienia. Potrafią krążyc do skutku nad głowami ludzi, podlatywać albo podchodzić blisko. Niestety sporo ludzi  uważa, że jest to fajna rozrywka jak karmi się je frytkami :( Przecież to nie może wyjść ptakom na dobre :-/  Nasze miłe chwile przerywa pewien incydent, którego jesteśmy świadkami. Co wiecej, okazuje się, że głupota ludzka nie zna granic bo oto na plaży pojawia sie trojka idiotów - 2 chłopaków i jedna dziewczyna. Rzucają mewom jedzenie, te się zlatują i krążą a oni rzucają w nie kamieniami!!! 


Ponieważ siedzieliśmy niedaleko, T. zrobił im oficjalne i jawne zdjęcie na dowód gdyby któreś z nich zrobiło krzywdę zwierzęciu i można by było ich zaskarżyć w sądzie. Jak tylko zorientowali się, że ktos robi im zdjęcie, zmyli sie dosyć szybko. Przykre jest to, że niektórzy potrafią byc tak okrutni wobec zwierząt :(

Później na plaży udaje mi się zrobić zdjęcie mewom przy "słodkowodnym poidełku". Ptaki są ostrożne, nie dają mi podejść zbyt blisko....


Miło jest poleżeć na piasku i włuchiwać się w szum morza :) Rozmawiamy, żartujemy, rowiązujemy wspólnie krzyżówkę... Przyglądam się bacznie kamieniom i ziarenkom piasku, które przesypuje między palcami. Lubię się bawić morskimi kamieniami. Mają swoją wewnętrzną energię. Biorę otoczaki do reki i czuję jakąś wypływająćą z nich energię wody, morza... A może tak tylko mi się zdaje...Na minaturowych wydmach z piasku buduję mój mały Stonhenge :) Czuję się prawie jak w kamiennym kręgu...


Ktoś tu się zmeczył brnięciem przez piasek...


Wybieram sie na poszukiwanie sea glass ale nie znajduję żadnego morskiego szkiełka :( za to pochylam się nad szarym kamieniem i muszelkami ...



Kimkolwiek jesteś, podążaj za mną....



w strone morza....


Słońce zachodzi otulone chmurami ... tym razem nie dane nam było zobaczyć kolorów nieba...


Za to tak zachodziło rok temu... pamiętam dokładnie, magiczne chwile zimową porą...i ostatnie minuty słonecznej tarczy na horyzoncie... do zapadnięcia mroku brodziliśmy przy plaży....

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)


W końcu zbieramy się z plaży. Przed nami droga powrotna. Tym razem T. wybiera scenic route :) i jedziemy przez Bets-y-Coed i Ffestiniog. Jeszcze z samochodu podziwiam zachodzące w oddali słońce


Mijamy góry, skały, kopalnie, łupki, łyse szczyty snowdońskich gór i owce, owce, owce... Czuję sie trochę jak na jakiejś prerii albo pustkowiu....Przed nami pusta droga....



Ostatnie ujęcia zajętych szczypaniem trawy owiec....


Jak mówi przysłowie, w stadzie zawsze znajdzie się czarna owca :D Ta akurat jest bardzo sympatyczna :D


Robię ostatnie ujęcia zanim zapadnie całkowicie mrok....


Dojeżdzamy do domu. Zmeczeni ale zreklaskowani. Nie obejrzeliśmy co prawda spektakularnego zachodu ale warto było zobaczyć Barmouth jeszcze raz. To był dobry dzień. Zasypiam w łóżku jak ... kamień, dokładnie taki jak ten z plazy  :)

8 comments:

  1. piękna wycieczka z przyjemnościa z Tobą podróżowałam!

    ReplyDelete
  2. Lubie takie klimaty. Podobaja mi się zamszowe drzewa i kamienie i ta chłodna zieleń pejzażu. W sumie mogłabym tam zamieszkać, byle blisko od morza...

    ReplyDelete
  3. Ale relaksująca wspaniała wędrówka - zazdroszczę tych widoków :)

    ReplyDelete
  4. Jeny ale pasjonującą wycieczkę mieliście! Zazdroszczę widoków !

    ReplyDelete
  5. Ee, nie było tak źle z tymi owcami :) Uwieczniłaś je, więc można uznać, że misja została wykonana :) A matki-owce już tak mają - myli się ten, kto myśli, że zwierzęta nie mają wysoko rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. Ja całkiem niedawno miałam do czynienia z uroczą, brązową owieczką moich znajomych Irlandczyków. Nieszczęsnej owieczce zmarła matka [rodzeństwo chyba też], a inne owce niestety nie chciały przyjąć jej do swojej gromadki. Malucha trzeba było karmić butelką :) Na szczęście owieczka szybko rosła, więc teraz już biega wesoło po pastwisku - sama może się żywić. Mam nadzieję, że jest szczęśliwa - przywiązałam się do niej, a ona do mnie :) I często za mną biegała. A jak weszłam do domu, to... ona za mną :) Muszę przyznać, że to było ciekawe doświadczenie. Nie sądziłam, że owca może tak bardzo przywiązać się do człowieka :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    Ps. Aaa! Byłabym zapomniała - wielkie dzięki za maila z opowiadaniem :) Jeszcze nie przeczytałam, ale za jakiś czas to zrobię :)

    ReplyDelete
  6. probowalam tyle razy napisac koment ze szkolnego kompa ale chyba wyczaili ze za czesto do Ciebie wpadam w godzinach w ktorych nie powinnam :)
    i chyba cos zablokowali

    a wiec dzieki wielkie za wycieczke
    strumyki wygladaja urocza

    czy terenowka jest Wasza? jezdzicie off road? bo my sie wlasnie napalilismy na dzipa (moj chcial sobie uaza sprowadzic) i (fingers crossed) kupimy niedlugo vitare

    ReplyDelete
  7. Jaga, Magda, Glinka, Dorota, Duś - dziękuję :-*
    Taita - również dziękuję, zazdroszczę Ci tej przyjaźni z owcą :)
    Bo - dzięki :* ha ha! nie wiem czemu zablokowali Ci dostęp do mojego bloga :) z jakiej to szkoły pisałaś? może mój blog im sie nie podoba ha ha ha albo sami mnie podczytują :P
    a tak na serio, to u mnie w pracy system komputerowy tez blokuje wiekszosc stron, blogi i konta mailowe sa zablokowane wiec nawet sobie nie zawracam głowy sprawdzaniem neta w wolnym czasie.
    tak, terenówka jest "nasza", tzn landrover nalezy do mojego tż i jest jego drugą, po mnie :P miłością :P (no mam przynajmniej nadzieję, że drugą he he he), nie, na offroading nie jezdzimy ale ten samochod podobno brał w czymś takim udzial co widac po wnetrzu i karoserii. moj tż bardzo lubi proste, wrecz primitywne samochody :) podróżowaliśmy nim do Polski. sprawdził się. poczciwa maszyna.

    ReplyDelete