„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Friday, April 30, 2010

Co dziś na obiad kochanie? / What's for dinner tonight darling?


-Co dziś na obiad kochanie? - pyta przez telefon oddalony o dziesiątki mil wracający z pracy jeszcze nie-mąż...
-Curry. - odpowiada jeszcze nie-żona.....

Postanowiłam dziś uraczyć siebie i T. indyjską potrawą curry. Ach, mówię Wam, naszła mnie dziś ogromna ochota na przyprawowe danie ze wschodu :) W roli głównej curry - danie kurczak tikka masala :)

Kiedyś nie lubiłam curry, a teraz wprost je uwielbiam. Gorace, przyprawowe, rozgrzewające, przywodzące na myśl zapach Indii... Zasmakowałam w przyprawowości tych indyjskich dań :) Pamiętam jak zaraz po przyjeździe do UK, razem z T. ugotowaliśmy nasze pierwsze curry. Zjadłam ale nie zachwyciło mnie. Potem nastąpiły inne curry z take away-ów i moja ewolucja smakowa zaczęła sie rozwijać w tym kierunku... Kurczak Tandoori, Kurczak Biryani, Kurczak Madras, Rogan Josh, racuchy z cebuli - onion bahji, poppadom-y i chlebki naan... Dziś mam odmienne upodobanie smakowe w tym kierunku. W ogóle, mieszkając jeszcze w Polsce, nawet jako student anglistyki miałam mgliste pojęcie o curry. Wiedziałam, że jest to danie z ryżem, coś żółtego i pikantnego. I tyle. Nie wiele, prawda? Dziś już wiem, że nazwa curry to ogólna nazwa, jaką używają Brytyjczycy, na określenie dań z kuchni indyjskiej. A odmian curry jest podobno tysiące...
Ja wykorzystałam ten oto sos Tikka Masala z Patak-u 


do spółki z ryżem Basmati, piersią z kurczaka, pomidorami, jajkiem na twardo i cebulą. Pokrojone w "kostkę" pomidory, cebula oraz pokruszone jajo na twardo to dodatek jaki preferuje mama T. a ja chętnie tę tradycje podtrzymuję :) Curry najlepsze jest w zimie, rozgrzewa i syci do pełna, ale równie dobrze smakuje na dworze w ogrodzie, w gronie rodzinnym... Chłodne pomidory i/lub ogórki idealnie się komponują z ostrością curry. Jajo dodaje smaku i różnorodności. U mnie zbrakło jednak poppadoms-ów - to takie smażone przez kilka sekund na gorącym oleju słone w smaku prażynki, uzywane do dań curry jako chrupiąca przekąska.
Brytyjczycy uwielbiają curry. A jakże! Restauracje indyjskie i take-away-e (bary z żywnośćią na wynos) na brak klientów nie narzekają. Również spora część moich kolegów i koleżanek z pracy przynosi swoje ulubione curry do pracy, a dzieci brytyjskie mają też curry w jadłospisie stołówkowym. Uwielbia je też moj T. jego rodzina... i ja :) Kto  zawita do UK, choćby na chwilę, powinien chociaż raz w życiu spróbować prawdziwego indyjskiego curry :) Wybór jest naprawę duży. Można też samemu pokombinowac z gotowaniem bo produktów z kuchni całego świata w sklepach UK nie brakuje. Jest w czym zasmakować. Naprawdę polecam. Kto lubi przyprawy, zakocha się w curry :) Być może następnym razem w supermarkecie przystaniecie wśród półek i sięgnięcie po słoik z pomarańczowym sosem made in India... :)

India, Incredible India! :)

 ps.ciekawostka na koniec,uważa się powszechnie, że Tikka masala to jedyne curry wynalezione w UK  będące improwizacją kucharska na życzenie klienta...

edit: dorzucam fotki z Khazany, jednej z restauracji indyjskich, do ktorych jeździmy z T. znalazłam je w dziś w moim telefonie komórkowym. uratowały się przed delete-m :D
na szybach w Khazanie są fajnie grawerowane piękne indyjskie motywy, świetnie wyglądają podświetlone od dołu :)

Sunday, April 25, 2010

Barmouth

Wczoraj poraz kolejny wybraliśmy się z T. nad morze do Barmouth. Barmouth to nadmorska miejscowość położona w atrakcyjnej krajobrazowo okolicy, na obrzeżu Snowdonia National Park -  Parku Narodowego Snowdon. Okolice Barmouth, Snowdonii, Dolgellau, Bets-y-Coed i Ffestiniog to dla mnie to Walia Prawdziwa, Walia Właściwa, Walia taką jaką sobie wyobrażałam i w jakiej mogłabym mieszkać do końca życia :) Jednym słowem - kwintesencja i zielone tętniące serce celtyckiej Walii. Tak więc razem z T. chcieliśmy zrobić sobie mały piknik i popodziwiać zachód słońca na plaży  bo T. stwierdził, że zachód będzie czerwony przez te pyły wulkaniczne...Taaaa!
Zabraliśmy kanapki, goracą herbatę w termosie, koc, aparat... Wywietrzyliśmy się, wygłodnieliśmy... Och, mówie Wam, nic tak nie smakowało jak jedzenie na świeżym powietrzu nad brzegiem morza...

Ale zanim dotarliśmy do Barmouth, zatrzymaliśmy się w kilku ciekawych miejscach, bo nalegałam na zrobienie fotek :) Podziwiam cierpliwość tżta w zatrzymywaniu się do 15 minut na trasie :)
Najpierw podjęłam próbę bliższego kontaktu z owcami. Najbardziej zależało mi na sfotografowaniu jagniątek, bo teraz wiosną jest sezon na małe jagnięta i pola aż się roją od brykających "koziołków". Są takie urocze, że nie sposób się nimi nie zachwycać, te najmniejsze są białe i puchate, te troszke starsze robią się już przybrudzone, szarawe ;) Owce nie dały mi podejść blisko, uciekały, nieprzyzywczajone do natrętnej "aparatki"... Owce-matki szczególnie były ostrożne i nieufne wobec podchodzących do nich osób...


Ale niektróre wyglądały jakby miały mnie... w nosie i nie zawracały sobie głowy :)


Wczorajsze słońce wyraźnie im służyło bo małe albo brykały w grupach albo spały uroczo obok matek na trawie... :) Piękny widok, wierzcie mi!

Później zatrzymaliśmy się na chwilę po drodze bo chciałam uchwycić dla Was piękno walijskiej przyrody;-D Zdjęcia przedstawiają typową przyrodę Walii - trawa i osadzone w niej skały, wzgórza albo łagodne trawiaste, albo gołe kamienne, skaliste albo skaliste porośnięte gęsto lasami, kamienne murki porośnięte mchem wzdłuż dróg, ulic i domów, drzewa o dramatycznie powykręcanych  korzeniach oplecione gęsto bluszczem, który z resztą wije się wszędzie, na płotach, kamieniach, mostach, duzo krzaczastej roślinności oraz strumyki i strumyczki...Wciąż niezmiennie pozostaje pod urokiem tego kraju :)
Podziwiajcie...

Strumyki....


kamienie i drzewa pod kołderką z mchu....


 Drogi i trasy sceniczno-krajobrazowe...



Drzewa gęsto otulił bluszcz ...


Mosty również....

Widok z mostu na strumyk pełen wielkich i małych głazów...


Kamienne omszałe murki tzw dry stone walls, to nieodłączny element krajobrazowy Walii; i jestem zakochana w nich od samego począku :) podobno zrobić taki murek to nie takie hop siup :)  gdyż do tego potrzeba odpowiednich umiejętności murarskich :) (tym murkom poświęcę kiedyś odzielny post) Dzieki właśnie tym kamiennym murom i bluszczowo - mchowej roślinnosci krajobraz walijski jest taki nostalgiczny, romantyczny a niekiedy niczym sceneria z gothic films :) Nam udało się dotrzeć samochodem do uroczych zakątków, gdzie oprócz murków, z kamienia zbudowane są również domy...


Jeśli nie macie jeszcze dosyć to wiecej widoczków tego typu znajdziecie TU w jednym z moich pierwszych postów na blogu opisującym wyjazd do kopalni łupków Ffestiniog :)

W koncu docieramy do samego Barmouth, słońce niestety za chmurami i nasze nadzieje na romantyczny zachód słońca maleją. Przy plaży wita nas Bath House (lubię go fotografować na tle gór) 


który tak własnie tak wyglądał rok temu w zachodzącym słońcu...


Parę widoczków z Barmouth z 2009 i 2010...

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2010)

(2010)


(2010)

(2010)

(2010)

(2010) 

(2010)

(2010)

(2010)

(2010)

 
(2010)

(2010)

(2010)

(2010)

Plaża w Barmouth jest piaszczysto-kamienna, a w niektorych częściach głownie kamienna :)

 (2010)
 (2009)
 (2009)

Przysiadamy z T. na kocu, pałaszujemy kanapki wśród wydm.... Goraca herbata z plastikowego kubka smakuje jak nigdy.... Jednakże ktos jeszcze ma ochote na nasze kanapki ;D i obserwuje nas bacznie swoim okiem....


Mewy na brytyjskich plażach potrafią być bardzo natarczywe gdy tylko dostrzegą potencjalne zródło pożywienia. Potrafią krążyc do skutku nad głowami ludzi, podlatywać albo podchodzić blisko. Niestety sporo ludzi  uważa, że jest to fajna rozrywka jak karmi się je frytkami :( Przecież to nie może wyjść ptakom na dobre :-/  Nasze miłe chwile przerywa pewien incydent, którego jesteśmy świadkami. Co wiecej, okazuje się, że głupota ludzka nie zna granic bo oto na plaży pojawia sie trojka idiotów - 2 chłopaków i jedna dziewczyna. Rzucają mewom jedzenie, te się zlatują i krążą a oni rzucają w nie kamieniami!!! 


Ponieważ siedzieliśmy niedaleko, T. zrobił im oficjalne i jawne zdjęcie na dowód gdyby któreś z nich zrobiło krzywdę zwierzęciu i można by było ich zaskarżyć w sądzie. Jak tylko zorientowali się, że ktos robi im zdjęcie, zmyli sie dosyć szybko. Przykre jest to, że niektórzy potrafią byc tak okrutni wobec zwierząt :(

Później na plaży udaje mi się zrobić zdjęcie mewom przy "słodkowodnym poidełku". Ptaki są ostrożne, nie dają mi podejść zbyt blisko....


Miło jest poleżeć na piasku i włuchiwać się w szum morza :) Rozmawiamy, żartujemy, rowiązujemy wspólnie krzyżówkę... Przyglądam się bacznie kamieniom i ziarenkom piasku, które przesypuje między palcami. Lubię się bawić morskimi kamieniami. Mają swoją wewnętrzną energię. Biorę otoczaki do reki i czuję jakąś wypływająćą z nich energię wody, morza... A może tak tylko mi się zdaje...Na minaturowych wydmach z piasku buduję mój mały Stonhenge :) Czuję się prawie jak w kamiennym kręgu...


Ktoś tu się zmeczył brnięciem przez piasek...


Wybieram sie na poszukiwanie sea glass ale nie znajduję żadnego morskiego szkiełka :( za to pochylam się nad szarym kamieniem i muszelkami ...



Kimkolwiek jesteś, podążaj za mną....



w strone morza....


Słońce zachodzi otulone chmurami ... tym razem nie dane nam było zobaczyć kolorów nieba...


Za to tak zachodziło rok temu... pamiętam dokładnie, magiczne chwile zimową porą...i ostatnie minuty słonecznej tarczy na horyzoncie... do zapadnięcia mroku brodziliśmy przy plaży....

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)

(2009)


W końcu zbieramy się z plaży. Przed nami droga powrotna. Tym razem T. wybiera scenic route :) i jedziemy przez Bets-y-Coed i Ffestiniog. Jeszcze z samochodu podziwiam zachodzące w oddali słońce


Mijamy góry, skały, kopalnie, łupki, łyse szczyty snowdońskich gór i owce, owce, owce... Czuję sie trochę jak na jakiejś prerii albo pustkowiu....Przed nami pusta droga....



Ostatnie ujęcia zajętych szczypaniem trawy owiec....


Jak mówi przysłowie, w stadzie zawsze znajdzie się czarna owca :D Ta akurat jest bardzo sympatyczna :D


Robię ostatnie ujęcia zanim zapadnie całkowicie mrok....


Dojeżdzamy do domu. Zmeczeni ale zreklaskowani. Nie obejrzeliśmy co prawda spektakularnego zachodu ale warto było zobaczyć Barmouth jeszcze raz. To był dobry dzień. Zasypiam w łóżku jak ... kamień, dokładnie taki jak ten z plazy  :)