„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Thursday, February 25, 2010

Cacennau Cri - Welsh Cakes


Dziś będzie krótko i o ciastko-racuchach :D Zbliża się 1 marca a z nim Dzień Św Davida o którym napiszę wkrótce ;-) z związku z tym celebruje się ten dzień Walijskim jedzieniem a jedną z takich charakterystycznych narodowych propozycji są Cacennau Cri czyli Welsh cakes. Są to takie lekko korzenne naleśniko-ciasteczka bo smaży sie je na patelni a wygladaja trochę jak ciastka, a trochę jak racuchy. Można piec je na takiej specjalnej przeznaczonej do nich blasze jak ta albo na patelni. Przeważnie okrągłe, posypane cukrem, z koryntkami są często spożywane na ciepło (można je tostować) z masłem i/lub dżemem i herbatą. Taki oto kulturowy Walijski przysmak. Może ktoś sie skusi ;-) Polecam
Przepisy na Welsh Cakes po ang znajdziecie  tu, tu, oraz tu a po polsku tutaj. :)

Tuesday, February 23, 2010

Ważne Pytania o Istotę Czytania

Bo wkręciła mnie dziś do czytelniczej zabawy zadając takie oto 3 pytania:

1. Jaki masz rytuał książkowy? Czyli np. co musisz miec w zasięgu ręki kiedy zaczynasz czytać?

Mój stały rytuał czytelniczy to: ulubiony kubek z równie ulubioną herbatą, lampka, kocyk, cisza wieczorna  i notes do chwytania na gorąco ulotnych myśli, cytatów, słowek... Jeśli czytam książkę anglojęzyczna to dochodzi jeszcze do tego akademicki zeszyt do słówek i ewentualnie opasły słownik :P bo ja mam manię uczenia się po drodze nowych słówek w trakcie czytania :) (to takie zboczenie zawodowe anglisty - wynotowac, zapisać, sprawdzić, zapamiętać i użyć w przyszłości) w związku z tym nie raz mi sie zdarza przepisywać cały słownik w łożku.... :D

2. Pokaz (opisz) swoja zakładkę

Zakładkę jaka aktualnie używam do czytania to taki mały celtycki bookmark, o taki właśnie: :) 

 
  
 
zakupiony w sklepie z pamiątkami celtyckimi w Llangollen :)

3. Czy jest ksiazka, ktorej mimo wielu podejść nie zmęczyłas?
Nigdy nie zdażyło mi się trafić na książkę, którą bym próbowała kilkakrotnie czytać i nigdy jej nie skończyła z powodu jej "niezjadliwej" treści, zazwyczaj jeśli czegoś nie ukończę poraz drugi to na pewno nie ukończę nigdy. Myślę, że książką z którą bym sie na pewno męczyła to Opowieści o Pilocie Pirxie Stanisława Lema i inne temu podobne z gatunku science-fiction ;-) którą to w szkole podstawowej przeczytałam zaledwie parę pierwszych linijek :P Natomiast ksiązkę, której nie mogłam doczytac do końca bo mnie poprostu dołowała to Niezawinione Śmierci Williama Whartona, zawierająca smutne treści biograficzne z życia autora a ja w tamtym momencie czytania miałam ochotę na coś bardziej optymistycznego i podnoszącego na duchu. 

No a teraz moje 3 pytania, którę kieruję dalej do Cleo, Kathryn, Taity, Damurka, Valfreyi, Ulli, Anyi es Art i Jagi z Lublina :) (można odpowiedzieć u siebie na blogu)
pytania może trochę dziwne ale nie chciałabym sie powtarzac z pytaniami typu: Twoja ulubiona ksiązka itp... 

1. Jaka ksiązka wywarła na Tobie tak ogromne wrażenie, że nie potrafiłaś jej odłożyć ani na chwilę i przeczytałaś całą od deski do deski jednym tchem?
2.  Czy potrafiłabyś sama napisać książkę? A jeśli tak to o czym by ona była i kto by był jej odbiorcą?
3.  Czy zdarza Ci się kupić książkę osądzając ją po okładce? 

A jak już jesteśmy w temacie książek, to ja właśnie dziś przywlokłam z księgarnii do domu 3 nowe :)  W Works-ie jak zwykle udaje mi sie upolować cos dobrego taniej :P Tym razem są to Listy Van Gogha do Brata w angielskiej wersji językowej (polska wersja została w domu w Polsce :( a to mój ulubiony malarz :P wiec kolekcjonuję sobie wszystko do dotyczy Vincenta) oraz ksiązka o quillingu Thrilling Quilling i Embroidery On Paper. Aktualnie zaś zgłębiam świeżutką lingwistyczną książkę - The Unfolding of Language Guya Deutschera o tym jakim to cudownym (i paradoksalnie nie wynalezionym przez nikogo!!!) wynalazkiem jest ludzki język ;-) Polecam szczególnie tym, którzy fascynują się językami obcymi :D )
Kocham świeże książeczki i zapach farby drukarskiej. Wy też tak macie? :P 

 
  
  
 


Bye Bye Virus! :) / Spadaj wirusie! :P

Bye! Bye virus! In your face! My pc is up on its feet again! Yupieeee! The help came yesterday in a form of a handsome village neighbour who sorted it all out for me! ;-) Click here, click here and voile! Done! Clever chap, isn't he?! And no need to re-install the whole system! Yay! Life's good again! :D
ps.  Should think of a proper back-up this time!

Jupieee! Walka z wirusem wygrana! Komp reanimowany! Pomoc przybyła do mnie wczoraj w postaci przystojnego sąsiada :P z wioski mieszkajacego parę domów dalej, który zawodowo zajmuje sie komputerami. Pan rozprawił się w wirusem przy pomocy swojego "magicznego" oprogramowania z pen drive'u :) tu przycisnął, tam przycisnął i wszystko cacy wróciło do normy! :D Dzięki Bogu obyło się bez robienia nowego systemu. "Ufff! Zycie jest znowu piękne!" - powiedział Internetoholik :P

ps. A teraz powinnam pomyśleć o porządnym back-up-ie moich danych z komputera.

Friday, February 19, 2010

Suncatchers and a photo frame / Witrażyki i ramka foto

A few more recent pieces of my painted glass. This time it's a Valentine photo clipframe and two little suncatchers. In connection with the Tudors series I've been watching recently,  I painted a little Tudor-style window :) and a classic suncatcher with a rose. They are all a forum gift swap.

Mały "updejcik" odnośnie aktualnego stanu rzeczy - nie wiem czy to kogoś interesuje ale nadal walczę z zawirusowanym komputerem tzn zostawiłam wszystko w diabły i czekam na tż aż wróci z pracy aby podjąć wspólną decyzję co dalej... Total Format czy też próbujemy wykurzyć dziada z dysków. Byc może wezwiemy też Steve'a, lokalnego Pana Złotą Rączkę aby pomógł nam odwirusować komputer. Zobaczy się.... Zadziwiające jest to że człowiek obwarowuje sie Bóg wie jakimi antyvirami i firewall-ami a tu taka niespodzianka, dar od losu, przebiegły trojan dostaje Ci się po cichu do komputera i rozwala system :( Dobrze, że chociaż mam koło ratunkowe - laptopa, którego trzymam czyściutkiego i z dala od wszelkich podejrzanych i niepotrzebnych oprogramowań :)
No ale nie o tym chciałam pisać, w miedzyczasie, w ramach ferii zimowych stworzyłam 2 małe witrażyki oraz ramkę foto na wymiankę walentynkową. Wszystko w tematyce serduszkowo-różanej. Tudorowe Okienko z serduszkami :) oraz klasyczny suncatcher z czerwoną różą są do powieszenia w oknie, a ramka będzie w sam raz na rodzinne zdjęcie  albo zdjęcie ukochanego :-)


Thursday, February 18, 2010

Walczę z wirusem / Virus attack


Wrrrrr, ale jestem zła!!!! Okropnie zła! Od wczoraj walczę w wirusem.... nie, nie tym zdrowotnym ale komputerowym, który wczoraj wieczorem podstępnie zaatakował mi kompa, nie wiem co to za cholerstwo jest ale wygląda mi to na baaaaardzo złośliwego trojana, który sprytnie przemycił sie z internetu na mój obładowany plikami komputer. Zero alertu od Avasta i firewalla (gówno warte programy! miały chronić i co? Lipa!), skanowanie plików pod wirusy nic nie wykryło, windows zgłupiał totalnie, poblokowane programy i aplikacje i kilka głupich okienek wyskakujących co minutę na ekran z linkami do stron z porno i viagrą :((( doprowadzających mnie do szewskiej pasji. Internet co prawda działa ale wiele rzeczy nie można zrobić  np edytowanie w paint-cie, drukowanie, skanowanie itp Coś czuję że skończy się to Wielkim Formatem :((( Och! Jak ja nienawidzę re-instalacji systemu i całego tego bałaganu! Dobrze, że jest jeszcze laptop :)
Idę, mam już serdecznie dosyc kompresowania plików i back-up-u. 
Grrrr....Grrr.... F**K! F**K! F**K!

(użyty w poście obrazek pochodzi stąd)

Tuesday, February 16, 2010

Śniadanie u Titanii :-) / Breakfast at Titania's


Zobaczcie kto dziś do mnie rano wpadł na śniadanie :) Bessy, The Sheep i Marcel, the Rabbit :P - dwójka gości z Polski, którzy już na zawsze zostaną u mnie :D Yupieeee!
Tak oto przybyli opakowani i przytuleni we dwoje,  z Wałbrzycha ...


od takiej jednej frywolitkowej czarodziejki ;-P

 

Aniu, Tildy sa cudowne i niesamowicie przesympatyczne a serduszkowe frywolitki przepiękne! (Już chyba z million razy mówiłam Ci jak bardzo zazdroszczę Ci umiejętności ich robienia :P)  Jestem niezmiernie uradowana tymi cudownościami! Bardzo, ale to bardzo pięknie Ci dziękuję za te wspaniałe zwierzaki, które posłuża mi jako kanon szycia przyszłych tildowych laleczek :D 
Prezent od Ani ma dla mnie jeszcze o tyle znaczenie, że został zrobiony dla mnie w pełni ze spontanicznej incjatywy, co jak najbardziej doceniam. 
Dziękuję raz jeszcze!!!!!!!!!!!!! :-* :-* :-*

ps. Ten dzwoneczek u szyi owcy rozbroił mnie totalnie :)

Monday, February 15, 2010

Kung Hei Fat Choy - Happy New Chinese Year!

 

 Wczoraj Chiny obchodziły nadejście nowego roku - Roku Tygrysa. Z związku z tym, że parę dni wcześniej omawaliśmy tę tematykę w szkole z dziećmi, namówiłam mojego tżta na wyjazd do Manchesteru na obchody Nowego Roku Chińskiego. Pierwszy raz miałam okazję być w Manchester-skim Chinatown gdzie rezyduje spora społeczność chińczyków. Obchody były huczne i było bardzo tłoczno na ulicach, chyba dosłownie tak jak w Chinach ;-) Wydarzenie to przyciągnęło nie tylko Chińczyków ale również Brytyjczyków, Hindusów , Pakistańczyków i inne nacje. 
Powiem szczerze, że fajnie było być tam i widzieć te obchody poraz pierwszy w życiu jednakże oboje z tżtem wspólnie zgodzilismy się co do niezbyt rewelacyjnej organizacji występów, które odbywały się na samym środku placu Chinatown pod, jakby nie było, niedużym namiotem i tylko ludzie zgromadzeni naprzeciw mogli widzieć co się działo na scenie a inni stojący z boku nie mieli już tak dobrze. Ja osobiście oczekiwałam zobaczyć coś nieco bardziej spektakularnego. Cieżko było równiez zrobić dobre zdjęcie artystów przedstawiających bo stalismy jakieś 15 metrow od sceny i wszyscy wyciągali ręce z aparatami w górę aby zrobic fotki gdy tylko działo sie coś ciekawego. W rezultacie moje zdjęcia to głownie łysiny i czupryny oglądaczy oraz dzieciaki na ramionach rodziców i duża ilość aparatów fotograficznych :-/ Z resztą zobaczcie sami: 

Tak właśnie wygląda słynny chiński łuk w Chinatown:

 
 
 
 
  

Oczywiście nie mogło sie obyć bez przemów organizatorów w 3 językach - mandaryńskim, kantońskim i angielskim

  

Taniec smoków w charakterystycznych dla nich ognistych barwach:

 
 
  
 

Panie z talerzykami:

 
  

Mnisi z klasztoru Shaolin demonstrujący Tai Chi  - czyli gromadzenie w sobie wewnętrznej energii i skupienia aby chwilę później rozwalać metalowe sztaby gołymi rękoma i głową:



Było też wiele innych pokazów jak żonglowanie na monocyklu, pokaz magii, pokazy akrobatyczne, tańce ale już nie miałam siły walczyć z tłumem o wolne miejsce dla aparatu :-)
Na sąsiednim placu dzieci demonstruja kung fu:


W góre wypuszczono też balony, oczywiście w kolorze czerwonym bo wg Chińczyków, ten kolor przynosi szczęscie:

 
  
  

Wszędzie tłumy....

  
  
  
  

A wśród tłumów łatwo daje się wyłowić nowe pokolenie Chińczyków, wychowane na kulturze pokemonów, manga i emo ;-)


Dookoła placu rozmieszczone są stoiska z jedzeniem azjatyckim....

  

Warsztaty caligrafii....

 

Buddah równiez czeka na wsparcie finansowe świątyni i spełnia życzenia za ofiarowany  grosz....

 
 

Wszędzie wiszą słynne chińskie papierowe latarenki ....


 

Każdy kupuje papierowego smoka z symboliczą perłą w pysku...


 A na ulicach roznosi się aromat potraw, kto ma ochotę może wpaść do... Hong Kongu....lub jakies innej restauracji azjatyckiej....


Albo wygrac tygrysa!


 

Albo zagubić się w labiryncie tysiąca przezroczystych szklanych ścian.... (hmmm, dosyć klaustrofobicznie to mi wygląda, brrr...)

 
  

Albo poprostu pokręcić sie na karuzeli i zjeść hotdoga ;-)

 

I jeszcze parę widoczków z samego Manchesteru :) 

Dominuja tu wysokie domy z cegły jak przystało na handlowo-robotnicze miasto z XIX wieku... Od razu skojarzyło mi się ze śląskim krajobrazem i Katowicami. Wszystko jest tu albo z cegły, albo metalu albo szkła....


 
  
  
  
  
  

obszerne skwery....

  
  
  
  
  
  
  
 

 

z duża ilością współczesnych metalowych  rzeźb...

  

i nietypowych ławek takich jak ta:

 

lub ta:

 

Pisuarki na świeżym powierzu przy ruchliwym skwerze .... kto ma ochotę? :P

Kawiarnie w futurystycznych metalowo-szklanych kapsułach....

 
 Diabelski młyn, podobny do londyńskiego oka :

 

Ale na ulicach wciąż można znaleźć domy budowane w charakterystycznym stylu Tudorów z pubami w środku:


Manchester to zdecydowanie miasto dużego kontrastu - przeszłość spotyka sie tu z teraźniejszością i przyszłością:




A na odchodne żegnają nas wojowniczy Mars i  Britannia (mitologiczne upersonifikowanie Wielkiej Brytanii) pod przewodnictwiem księcia Gumiaka :P ooops sorry, Duke'a Wellingtona :P (to ten gość co pokonał Napoleona :P)


The End