Od jakiegoś miesiąca mamy w domu nowego lokatora :) Zaplątał się w nasze strony jakiś czas temu w zimną grudniową sobotę. Na początku nie podchodził i strachliwie siedział pod starą przyczepą ale zima, wiadomo, daje sie we znaki wszystkich zwierzakom więc ośmielił sie podejść i nawet zjadł (co ja mówię?!) pochłonał!! całą porcję pokarmu jaką mu zostawiliśmy. Ośmielił się. Nakarmiliśmy zgłodniałego zmarźlucha, daliśmy mu ciepły kąt, spanie i tak pozostał z nami. Miała to byc wychudzona kocica w ciąży ale okazał sie kastrowany kocur ze wzdętym brzuchem :) Był brudny, zaniedbany, śmierdzący, zapadniete boki, przez skóre można było policzyć mu kręgi w kręgosłupie, oczy zaropiałe, nie chciał się na początku myć. Nadalismy mu imie Stinky (jakkolwiek niewybredne i mało arystokratyczne) bo tylko takie przyjeło się u nas naturalnie. Nie przeszedł numer z imieniem Sherlock i Gilbert, ani co gorsza z żeńskim Phoebe(?). Stinky i kropka. I tak juz pozostało :)
Poniżej fotki Stinky'ego sprzed tygodnia, wygląda już lepiej, futro miększe, czystsze, nie pachnie już tak brzydko. Reaguje na zawołanie.
Charakterystyczna cecha: trzy-kropek na prawym boku :)
Stinky ma też jedną wielka namiętność - uwielbia jeść non stop. Mogłby pochłaniać puszki z karmą jedna za drugą. Innym mięsnym pokarmem też nie pogardzi. Potrafi być bardzo upierdliwy i łazi za nami do kuchni za każdym razem kiedy tylko się po coś pójdzie.
Zaprowadzony do ogrodu za domem, czuł się trochę niepewnie bo po sąsiedzku mamy jeszcze 4 inne koty :) Jest jednak przyjaźnie nastawiony do swoich sąsiadów.
Dużo mruczy, w domu nie robi kłopotów, jest cichy i spokojny. Miauczeniem lubi dopominać sie o pokarm.
Jego ulubione miejsca do spania i leżenia to obite tkaniną schody oraz niewielki schowek pod łożkiem za falbanka pościelową :)
Nie wiemy czy Stinky nalezy do kogoś i czy ma wszczepionego chip-a pod skóra, czy ktoś go wyrzucił czy też moze sam odszedł albo właściciel zmarł i nikt sie nim nie miał zaopiekowac. Nie wiemy też czy ktoś próbował go szukać ani ile ma tak naprawde lat. Przypuszczamy, że może to być 8-9 letni kot. Jest raczej mało aktywny i nie zdradza szczególnej ochoty do zabawy, co jest typowe u starszych kotów. Lubi ludzkie towarzystwo i lubi być drapany. Może kiedyś dowiemy się o nim czegoś wiecej. Póki co trzyma się naszego domu i wybiera ciepłe wnętrze i pełną miskę niż nocne wędrówki. Taki trochę z niego kot-emeryt :)
Słodki lokator.Pozdrawiam.
ReplyDeletePrzystojny, jeszcze z niego kocur bedzie. Jak milo z Waszej strony, ze go przygarneliscie. A z tym jedzeniem, to wszystkie wolno-chodzace (czyli nietrzymane w domu) koty tak maja. Moga jesc non stop az im sie robi niedobrze, bo nigdy nie wiedza, kiedy dostana znowu jesc. Najwazniejsze to nie przekarmic, zeby sie nie rozchorowal. Lepiej czesciej i mniej.
ReplyDeleteA jak go glaszczecie, to czasem da sie wymacac na szyi lub wzdluz kregoslupa, czy nie ma malutkiej grudki pod skora. To bylby chip. U mojej kotki zawsze jestem w stanie go znalezc, ale u Poppy juz niekoniecznie. :)
Powodzenia i jeszcze raz brawo za litosc nad boska istota! :)
Sprawdziłam, obmacałam skórę i chyba jest zachipowany na szyi :)dzięki za podpowiedz.
DeleteDobrze, że do was trafił :D
ReplyDeleteświetny kocurek! widać już, że starszy pan z niego :) super, że trafił do dobrych ludzi i może sobie teraz spokojnie pożyć ;)
ReplyDeletedobre dusze z was.. :D
ReplyDeleteo mordo kudłata jakiś ty fajny :) ( i wcale na bąkoroba nie wygląda ;))
ReplyDeleteKotek jest śliczny, ma bardzo fajne umaszczenie :).
ReplyDeleteFajnie, że mieliście możliwość go przygarnąć :).
Fajny Śmierduszek :)
ReplyDeleteBardzo podbudowująca jest ta historia, fajnie, że sa ludzie, którym nie jest obojętny lo zwierząt. Sama jestem kociarą :)
A nie sprawdziliscie u veta? wystarczy ze go zeskanuje i od razu wiadomo do kogo kot nalezal. U mojego veta w poczekalni jest cala tablica ze zdjeciami zaginionych zwierzat.
ReplyDelete