Nie będzie mnie dziś na cmentarzu, nie będzie mnie dziś również na mszy w kaplicy cmentarnej. Nie zapalę znicza ani nie położe wieńca. Jak dziwnie. Jak smutno. Jak nostalgicznie. Uroki emigracji. Od ponad dwóch lat nie odwiedzam cmentarzy w listopadzie bo nie mam jak. Rodzina tżta nie jest też szczególnie religijna i na cmentarze nie uczęszczaja. W UK zaduszki, o ile ktoś praktykuje, nie są tak popularne jak w Polsce a w Dzień Wszystkich Swiętych nikt albo mało kto wybiera się ze zniczem i wieńcem. Nie ma korków ulicznych, nie ma tłumów przewalających sie przez cmentarze, nie ma policjantów na drodze ani akcji Znicz. Jak dziwnie. Jak pusto.
Zatem wspominam swoich bliskich zmarłych w myślach bo tylko to mi zostaje. Z resztą to nie świeczka i wieniec pomagaja zmarłym ale modlitwa w ich intencji.
Zatem w intencji wszystkich zmarłych z mojej rodziny, zmarłych przyjacioł i znajomych, osób, które odeszły w tym roku, znane i te mniej znane, dzieci nigdy nienarodzonych, wieczny odpoczynek racz im dać Panie.... [*] [*] [*]
God our Father,
Your power brings us to birth,
Your providence guides our lives,
and by Your command we return to dust.
Lord, those who die still live in Your presence,
their lives change but do not end.
I pray in hope for my family,
relatives and friends,
and for all the dead known to You alone.
In company with Christ,
Who died and now lives,
may they rejoice in Your kingdom,
where all our tears are wiped away.
Unite us together again in one family,
to sing Your praise forever and ever.
Amen.







