„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Friday, October 29, 2010

Wymianka karteczkowa z Robinem



Hej blogowiczu, skrzynka pocztowa zarasta Ci mchem? Kominek stoi pusty? :P Nie dostajesz wiele ciekawych i interesujących kartek światecznych? A może masz ochotę wymienić się z kimś kartkami na święta? Jeśli tak to Wymianka Kartek Świątecznych pod patronatem sympatycznego ptaszka Robina (rudzika) jest właśnie dla Ciebie. Celem wymianki jest zabawa w robienie/wysyłanie kartek oraz podtrzymanie zanikającej juz tradycji wysyłania tradycyjnych kartek pocztą. Zasady wymianki są następujące:

1. Zabawa dotyczy osób posiadajacych aktywnego bloga. Deklarujemy jasno chęć wzięcia udziału z zabawie poprzez wpis pod tym postem
2. Kartki mogą być albo ręcznie robione (tu ukłon w stronę craftowych koleżanek) albo jeśli ktoś nie ma takiej możliwości/warunków, to tradycyjne kupione :)
3. Kartek robimy: 5 sztuk (przy małej liczbie chętnych, liczba wysyłanych kartek bedzie zmniejszona, ale o tym poinformuję w kolejnych postach, jeśli zajdzie taka konieczność)
4. Można podejśc twórczo do tematu wymianki i zrobić/wysłać kartki z patronującym nam Robinem ale inne motywy świateczne są równiez mile widziane :)
5. Po zebraniu ochotników, zrobię losowanie i wpiszę każdego wg kolejności bycia wylosowanym.
6. I tak, osoba z numerem 1 wysyła kartki do pierwszych pieciu kolejnych osób pod sobą na liście, osoba nr 2 równiez wysyła 5 kartek dla kolejnych pięciu osób pod sobą. Tym sposobem koło się zamknie.
7. Każdy uczestnik zabawy powinien wysłać 5 kartek i dostać tyle samo :) Bardzo proszę o uczciwość i solidność w zabawie, żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony czy pominięty.
8. Zapisy na wymiankę do 20 listopada (a wiec jakies 3 tygodnie na zastanowienie się) a ujawnienie listy z kolejnością uczestników następnego dnia, czyli 21 listopada :)
9. Kartki wysyłamy odpowiednio wcześniej, czyli między 1 a 15 grudnia, aby być pewnym, że w tym zabieganym okresie przedświątecznym dojdą na czas do odbiorcy.
10. Bardzo proszę o sprawne nadesłanie mi emailem swojego adresu do wysyłki, który zostanie przekierowany do odpowiednich uczestników z listy. email: titania.xxx@gmail.com


To tyle odnośnie nakazów i zakazów :) Jeśli Wasze kartki bedą gotowe do wysłania, proszę o zrobienie zdjęcia swoich przesyłanych kartek tak abysmy w okresie świątecznym mogli stworzć tu na blogu galerię światecznych kartek, które wzieły udział w wymianie :) Proszę aby zdjęcia były podpisane przez autora.

Spread the word! :D I jeszcze button do wstawienia u siebie na blogu :) Proszę o podlinkowanie :)


 Zapraszam i życze miłej zabawy! :)

ps. 1. do akcji kartkowej zapraszam równiez goraco wszystkie koleżanki-emigrantki z UK i Irlandii, come on girls! ;) We are so worth it! :P

ps. 2. gdyby ktoś chciał wymienić się ze mną karteczką tylko indywidualnie, to również poproszę na maila :) 

Thursday, October 28, 2010

Nocne kartkowanie i co z tego wyszło :)

Dwie nocki posiedziałam i oto co wysiedziałam - 10 pierwszych kartek świątecznych :) Korzystam z weny w wolne dni bo na tygodniu po pracy nie chce mi sie już siedzieć :D

Kartki w kolejności powstawania :)

Pierwsze próby choinki z wycinanek dziurkaczowych:



maleństwo, 10cm x 10 cm, w tym roku stawiam na wszelkie dyndałki, tagi, zawieszki, ozdobne wstążeczki :) diabeł tkwi w szczegółach, no nie? :)





Christmas w wersji "purple" z użyciem chipboard-ów:







pierwsz próby kartek szytych oraz inspirowanych kartkami Pagaty :)



Monday, October 25, 2010

Pandorki i wrapy :)

Chyba jednak zapałałam sympatią do małych zdobionych koraliczków Pandory :) Sue, koleżanka z pracy, jakimiś tajemniczymi drogami sprowadza oryginalne koraliki Pandory i sprzedaje za 1 GBP! A zważywszy, że w normalnej cenie jeden koralik może kosztowac grubo ponad 10 GBP to różnica w cenie jest kolosalna! 
Nabyłam kilka nowych kolorków, najbardziej wpadły mi w oko te wzorzyste, niektóre niby-ludowe :) Jak ja kocham takie malutkie kolorowe szklane maleństwa! :D


 Oryginalne koraliki Pandory zawsze mają oznaczenie na boku :)


A tu poniżej,  chwalę sie parą wrapowych kolczyków, jakie dostałam od Sunflower w ramach wymiany biżuteryjno-translatorskiej :) (Sunflower, dziękuję!!! :*) 


edit: uwaga! uwaga! odwołuję, koraliki okazały się podróbkami, przeczytajcie artykuł spod linka od White Sheep, 
(Owca, dzięki za oświecenie :) )

Sunday, October 24, 2010

To musi być miłość

Mój luby sportertował mnie wczoraj na kuchennej tablicy memo:


Chciałam tylko sprostować, że taka stara jak dinozaur to ja jeszcze nie jestem, grubioskórna też nie bardzo :P ani zimnokrwista, no ale żeby pierdzieć dwutonowo? :D Luby mnie zdecydowwanie przecienia :P toż to ja jestem tone-deaf od urodzenia i nie odróżniam wysokiego a od niskiego ce 

To musi być miłość. Nic innego :)

Tym co mają kochających partnerów, dedykuję piosenkę :D

Saturday, October 23, 2010

Inicjatywa - czy masz to coś?

Inicjatywa to fajna rzecz. Jak się ją ma, oczywiście. Bo można wiele zyskać na tej cesze charakteru. W wielu sprawach. Jak się ktoś urodził z darem motywacji i inicjatywy to powiem tylko tyle: szczęściarz niesamowity. Reszta musi sobie ją albo wyrabiać albo jej szukać. Przez całe życie. No bo w życiu tak jest: albo się kogoś ciągle kopie, za przeproszeniem, w dupę, albo jest się tym kopanym. Aktyw lub Pasyw. Wybór należy do Ciebie :)

Z motywacją i inicjatywą bywało u mnie różnie. Rosła i opadała, rosła i opadała jak wykres na giełdzie. Były i szczyty i doły. Wszystko zalezało od sytuacji i problemu. Może nie zawsze sięgała szczytów ale wiem, że jeden sukces napędza drugi sukces i jak widzę pozytywne skutki czegoś, to czuję się zachęcona do tzw "drążenia tematu". Pytanie tylko: jak zarazić kogoś biernego inicjatywą i chęcią do działania?

Mam taką jedną koleżankę w pracy która współtworzy ze mną kółko plastyczne i która to (fajnie by było) żeby dla dobra wspólnego (czytaj: szkoły) domyśliła się sama i wykazała się dobrowolną inicjatywą i coś zrobiła poza wyznaczonym schematem. Problem w tym, że ona się za bardzo nie domyśla. Twardo tkwi w sztywnym schemacie codziennej pracy i za mur przepisowych obowiazków nosa wystawić nie myśli. Ostatnio odniosłam wrażenie, że ta owa koleżanka wymościła sobie wygodne gniazdko pracownika, który chce aby nim kierowano bo tak jest wygodnie. Nie trzeba podejmowac decyzji, ani też się zbytnio wysilać ani brać odpowiedzialności. Ostatecznie i tak zawsze staje na tym, że to ja wybieram projekt plastyczny, to ja wyszukuje materiały do realizacji, to ja chodze po sklepach aby dokupić brakujace rzeczy, wieszam nowe prace i zdejmuję stare, wycinam, przycinam, przypinam....
Rzucam  różne sugestie, że może przydałoby się zrobić to czy tamto, że nie na wszystko starczy mi czasu, że nie daję rady oblecieć wszystkiego  i każda para rąk chetnych do pracy jest jak dar z niebios ale zazwyczaj kończy się tym, że i tak sama coś robię albo wykańczam. Natomiast efekty podziwiamy obie. Podobnie jak obie zbieramy zasługi. Taka sytuacja trwa od początku roku szkolnego i pomału przestaje mi się to podobać, bo ostatecznie to ja wykonuję 80% całosci pracy zamiast wspólnego 50-50. 
Ma ktoś może jakiś pomysł jak kogoś zachęcić do podejmowania samodzielnej inicjatywy?

Friday, October 22, 2010

Ferieeeeeeeeee!

Wooohooo! Nareszcie nadeszły! Ferie. Moje długo wyczekiwane przeze mnie tygodniowe wolne od pracy. Jestem w 7 niebie, Przede mną 9 dni labowania :D W UK nazywamy je half-term break :) W końcu czas na spanie do wiwatu, czas na książki, filmy, czytanie, blogi, rękodzieło :) Żyć, nie umierać. Ooops, sorry, żyć, nie pracować! He he he :)

Saturday, October 16, 2010

Lampka, książka i kocie mrrrrrruczando


  Cali

Normalnie padłam wczoraj jak zwierzyna na polowaniu. Ból głowy i ogólne zmęczenie dały o sobie znać. Zarówno po wczorajszym dniu jak i po całym tygodniu pracy. W każdym dniu tygodnia coś sie działo. Tempo pracy w szkole jakby przyśpieszyło, obowiązki się zwiększyły (no bo i gazeta i kółko plastyczne), dodatkowo kurs EAL gdzieś na obrzeżach miasta i spotkanie po pracy w sprawie siłowni,  wracanie do domu o późniejszej godzinie, dojazd, nieustanny hałas produkowany masowo przez nabuzowane energią dzieciaki oraz jedno z dzieci w naszej klasie, które od samego poniedziałku rozwala nasze zajęcia i daje popis swojej autystycznej agresji - wszystko to sprawiło, ze nagle zapragnełam usiąść w ciszy, całkowitej nocnej ciszy, bez telewizora, radia czy komputera, zamknąć oczy i pomarzyć o czymś przyjemnym albo coś poczytać, jednym słowem zrobić coś innego co skutecznie odizoluje mnie myślowo od szkolnego świata. Potrzeba mi takiej odskoczni, jakiejś oazy spokoju bo chyba inaczej bym zwariowała. Tak dla równowagi psychicznej, dla samej siebie. Przecież nie da się żyć pracą 24/7, prawda? A więc dla mnie nic lepszego na piątkowy wieczór jak pełny żoładek, gorąca herbata, miękki koc, lampka, dobra książka i kocie mruczando tuż przy uchu. Cali, która ostatnio chyba czuje się wyeksmitowana z domu przez swoje "nowe rodzenstwo" zaczyna spędzać coraz więcej czasu u nas. No powiedzcie sami, jak można nie wpuścić zmoczonego i zmarzniętego kota w te zimne już jesienne wieczory? :D Uwielbiam widok śpiącego i mruczacego uroczo kota. Jest w nich jakiś taki spokój, opanowanie, odseparowanie się zamkniętymi powiekami od otaczającego je świata. Koty zawsze intuicyjnie wyczują wygodny kąt i ciepło domu. 
Tak się zastanawiam: jak to jest, że im człowiek starszy tym bardziej docenia proste i oczywiste rzeczy? Słoneczny dzien. Dotyk miękkiego kociego futra. Kiełkującą roślinę. Mała sikorkę na parapecie. Ciepło domu. Gazetę. Wygodny fotel. Ciszę. Spokój. Dlaczego tych rzeczy wcześniej nie zauważamy?

* * * * * * * * *
Parę dni temu spotkała mnie miła niespodzianka bowiem od Agaty-Adelajdy dostałam bardzo sympatyczne wyróżnienie - Sunshine Award :) w sam raz na jesienne dni!


Bardzo mi miło z tego powodu :D Agato, dziękuję :*
wyróżnienie tym razem przekazuję dalej paru nowym blogom: i bliskim mi osobom, oraz tym których jeszcze nie obdarowałam wyrożnieniem :)  Orin, Monice z Domu, Pagacie, Adalirze, Magdzie1, Magdzie2Ewci Kici, Jadze z Irlandii, Uli, Wieprzowi, Paulisi, White Sheep, DagetArt, Hani739, By Giraffe, AgnieszceMD

* * * * * * * * *
Whay! Do przerwy międzysemestralnej jeszcze tylko 5 more get-ups :D! Zaczynam odliczać!

* * * * * * * * *

Dziewczyny, zrobiłam nową wersję crumble - śliwkową  z cynamonem i rodzynkami :D Kolejna trafiona wersja smakowa a ze śliwkowo-cynamonową herbatką Teekanne to już w ogóle niebo w "giębie" :P 
(To zdjęcie dedykuję Integrze :P hi hi hi)

Tuesday, October 12, 2010

Writer's block

Chyba dopadł mnie jakiś writer's block czyli blokada umysłu pisarskiego bo jakos ostatnio nie mam za bardzo pomysłów na błyskotliwe notki :-/ Wam też się to często zdarza, że czasami możecie pisać notki blogowe jedna za drugą, myśl goni myśl a czasami nic,  zupełnie NIC nie przychodzi do głowy i echo pustki odbija się o zwoje mózgowe? Może samo wkrótce przejdzie. Oby jak najszybciej!

Sorki, jesli do Was ostatnio mało zaglądam, nie, nie zapomniałam, po prostu po podjęciu sie drugiego projektu - wydawania szkolnej gazetki, mój wolny czas skurczył sie niesamowicie. Praca-dom-spanie. Praca-dom-spanie - oto moja sekwencja codzienności. Niemniej jest coś takiego jak wolne :D i zostawiam sobie weekendy na nadrabianie blogowych zaległości.

Tygodniowa przerwa miedzysemestralna: od 22 października.Jupiii! Już odliczam dni!

miłego wieczoru! :*

Saturday, October 9, 2010

Uśmiech poproszę!

A taka myśl na dziś.
Tak sobie myślę.... Próbowaliście się kiedyś uśmiechać do nieznanej Wam osoby, ot tak, bez powodu? Na ulicy, w autobusie, na ławku w parce, w poczekalni u lekarza, w sklepie? Tak sami z siebie, ze swojego wnętrza? Dla uśmiechu. Dla pogody ducha. Na dzień dobry. Z życzliwości. 
Potraficie? Łatwo Wam to przychodzi? Ja wciąż się uczę :) Od Brytyjczyków. To jedna z tych pozytywnych cech charakteru wyspiarzy, która mnie notorycznie zadziwia i której tak naprawdę możemy im pozazdrościć. Otwartość i życzliwość nie tylko wobec własnych znajomych ale i obcego na ulicy. Naturalna, wrodzona pogodność i chęc interakcji z drugim człowiekiem. Stereotyp zimnego zmanierowanego Brytyjczyka nie jest tak naprawdę do konca prawdziwy.

Tak sobie myślę, że tego mi właśnie brakuje w rodakach, w naszym polskim narodzie - spontanicznego uśmiechu i pogodnej twarzy bez żadnego powodu. Spójrzcie tylko na polskie ulice. Wszedzie smętne miny, nosy spuszczone na kwintę, w autobusach nieobecny lub wymijający wzrok. Nikt się do siebie nie odzywa, nikt nie zacznie pierwszy rozmowy. Szara blokowa post-komunistyczna rzeczywistość, w której mozolnie usiłujemy się poruszać. Oto my! Grumpy Poles. Naród Wiecznie Niezadowolonych i Narzekających Smutasów. Powiedzcie mi proszę dlaczego nieznany mi totalnie Brytyjczyk wyprowadzając na spacer psa i mijając mnie na przystanku potrafi uśmiechnąc sie do mnie i pozdrowić, kierowca w autobusie pierwszy wita mnie uśmiechnietym good morning w ponury mglisty poniedziałek a własny wieloletni sąsiad z bloku mija Cię bez słowa na klatce schodowej i udaje że nie widzi? Jak to jest? Czy naprawdę nie stać nas na przyjazny spontaniczny uśmiech?

Saturday, October 2, 2010

Coś smacznego :)


Nadeszła już jesień a wraz z nią wydłużające się wieczory i noce. Człowiek chce się otulic kocem i przeczekac czas do świąt a potem do wiosny. Na te jesienne szare dni warto podarować sobie coś miłego, coś smacznego i aromatycznego :) Mam więc propozycję dla wielbicieli smaków jabłkowo-cynamonowych. Apple Crumble - czyli zapiekanka jabłkowa z kruszonką. Zainspirowana przepisem z bloga Kathryn oraz repertuarem kulinarnym szkolnej stołówki w moim miejscu pracy w którym apple crumble jest jednym z częstszych deserów podawanych brytyjskim dzieciom, postanowiłam wypróbować ten prosty i szybki przepis na zapiekane jabłka i wpadłam po uszy :) Ja, miłośnik cynamonowych smaków oraz świątecznych aromatów, na pewno pozostanę wierna temu pysznemu deserowi. W przepisach najbardziej cenie prostotę, szybkie wykonanie oraz smak. A apple crumble przyrzadza sie dosyć szybko i nie trzeba bawić sie z zagniataniem ciasta jak do klasycznej szarlotki co się idealnie sprawdza w mojej małej kuchni. Przepis zrobiłam już 2 x i za drugim razem postanowiłam troche ulepszyć na własną modłę :D czyli dodałam namoczone wczesniej w wodzie odsączone rodzynki i troche skórki pomarańczowej. Cud, miód i orzeszki! :D

Podaje dalej przepis od Kathryn:

Potrzebne składniki ( porcja przeznaczona dla 4 osób):
240gr mąki z dodatkiem łyżeczki proszku do pieczenia
parę łyżek cukru (do pokrojonych już jabłek)
60gr brązowego cukru oraz na posypkę wierzchu kruszonki
120gr masła
4 średniej wielkości jabłka
cynamon + skórka cytrynowa i rodzynki (opcjonalnie)

1.Umyte i obrane jabłka pokrój w średniej wielkości kostkę

2.Ułóż jabłka w żaroodpornym naczyniu. Naczynie powinno być takiej wielkości, by jabłka w nim ułożone miały grubość 3 -6cm. Posyp je cynamonem oraz cukrem i wymieszaj.

3.Do miski wsyp mąkę, brązowy cukier i dodaj masło

4. Masło rozdrabniaj palcami , mieszając z pozostałymi składnikami tak jak robi się kruszonkę.

5.Wysyp kruszonkę na wierzch przygotowanych jabłek i ewentualnie posyp brązowym cukrem.

6. Piec około 30 - 40 minut w nagrzanym do 175 C piekarniku.

Apple crumble smakuje najlepiej na ciepło i z dodatkiem custard-u (to taki brytyjski odpowiednik budyniu, często na zimno z puszki, ale występuje tez w wersji sproszkowanej w torebce) Jeśli nie macie czegoś takiego jak custard, to możecie z powodzeniem zastosowac nieco rzadszy budyń śmietankowy czy waniliowy.
Pycha!!!!!!! Polecam!

edit: jak ktoś bardzo chce trzymac sie angielskiego oryginału i zrobić własny custard to TU, TU i TU znajdziecie polskie przepisy na ten sos waniliowy :)