„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Monday, February 15, 2010

Kung Hei Fat Choy - Happy New Chinese Year!

 

 Wczoraj Chiny obchodziły nadejście nowego roku - Roku Tygrysa. Z związku z tym, że parę dni wcześniej omawaliśmy tę tematykę w szkole z dziećmi, namówiłam mojego tżta na wyjazd do Manchesteru na obchody Nowego Roku Chińskiego. Pierwszy raz miałam okazję być w Manchester-skim Chinatown gdzie rezyduje spora społeczność chińczyków. Obchody były huczne i było bardzo tłoczno na ulicach, chyba dosłownie tak jak w Chinach ;-) Wydarzenie to przyciągnęło nie tylko Chińczyków ale również Brytyjczyków, Hindusów , Pakistańczyków i inne nacje. 
Powiem szczerze, że fajnie było być tam i widzieć te obchody poraz pierwszy w życiu jednakże oboje z tżtem wspólnie zgodzilismy się co do niezbyt rewelacyjnej organizacji występów, które odbywały się na samym środku placu Chinatown pod, jakby nie było, niedużym namiotem i tylko ludzie zgromadzeni naprzeciw mogli widzieć co się działo na scenie a inni stojący z boku nie mieli już tak dobrze. Ja osobiście oczekiwałam zobaczyć coś nieco bardziej spektakularnego. Cieżko było równiez zrobić dobre zdjęcie artystów przedstawiających bo stalismy jakieś 15 metrow od sceny i wszyscy wyciągali ręce z aparatami w górę aby zrobic fotki gdy tylko działo sie coś ciekawego. W rezultacie moje zdjęcia to głownie łysiny i czupryny oglądaczy oraz dzieciaki na ramionach rodziców i duża ilość aparatów fotograficznych :-/ Z resztą zobaczcie sami: 

Tak właśnie wygląda słynny chiński łuk w Chinatown:

 
 
 
 
  

Oczywiście nie mogło sie obyć bez przemów organizatorów w 3 językach - mandaryńskim, kantońskim i angielskim

  

Taniec smoków w charakterystycznych dla nich ognistych barwach:

 
 
  
 

Panie z talerzykami:

 
  

Mnisi z klasztoru Shaolin demonstrujący Tai Chi  - czyli gromadzenie w sobie wewnętrznej energii i skupienia aby chwilę później rozwalać metalowe sztaby gołymi rękoma i głową:



Było też wiele innych pokazów jak żonglowanie na monocyklu, pokaz magii, pokazy akrobatyczne, tańce ale już nie miałam siły walczyć z tłumem o wolne miejsce dla aparatu :-)
Na sąsiednim placu dzieci demonstruja kung fu:


W góre wypuszczono też balony, oczywiście w kolorze czerwonym bo wg Chińczyków, ten kolor przynosi szczęscie:

 
  
  

Wszędzie tłumy....

  
  
  
  

A wśród tłumów łatwo daje się wyłowić nowe pokolenie Chińczyków, wychowane na kulturze pokemonów, manga i emo ;-)


Dookoła placu rozmieszczone są stoiska z jedzeniem azjatyckim....

  

Warsztaty caligrafii....

 

Buddah równiez czeka na wsparcie finansowe świątyni i spełnia życzenia za ofiarowany  grosz....

 
 

Wszędzie wiszą słynne chińskie papierowe latarenki ....


 

Każdy kupuje papierowego smoka z symboliczą perłą w pysku...


 A na ulicach roznosi się aromat potraw, kto ma ochotę może wpaść do... Hong Kongu....lub jakies innej restauracji azjatyckiej....


Albo wygrac tygrysa!


 

Albo zagubić się w labiryncie tysiąca przezroczystych szklanych ścian.... (hmmm, dosyć klaustrofobicznie to mi wygląda, brrr...)

 
  

Albo poprostu pokręcić sie na karuzeli i zjeść hotdoga ;-)

 

I jeszcze parę widoczków z samego Manchesteru :) 

Dominuja tu wysokie domy z cegły jak przystało na handlowo-robotnicze miasto z XIX wieku... Od razu skojarzyło mi się ze śląskim krajobrazem i Katowicami. Wszystko jest tu albo z cegły, albo metalu albo szkła....


 
  
  
  
  
  

obszerne skwery....

  
  
  
  
  
  
  
 

 

z duża ilością współczesnych metalowych  rzeźb...

  

i nietypowych ławek takich jak ta:

 

lub ta:

 

Pisuarki na świeżym powierzu przy ruchliwym skwerze .... kto ma ochotę? :P

Kawiarnie w futurystycznych metalowo-szklanych kapsułach....

 
 Diabelski młyn, podobny do londyńskiego oka :

 

Ale na ulicach wciąż można znaleźć domy budowane w charakterystycznym stylu Tudorów z pubami w środku:


Manchester to zdecydowanie miasto dużego kontrastu - przeszłość spotyka sie tu z teraźniejszością i przyszłością:




A na odchodne żegnają nas wojowniczy Mars i  Britannia (mitologiczne upersonifikowanie Wielkiej Brytanii) pod przewodnictwiem księcia Gumiaka :P ooops sorry, Duke'a Wellingtona :P (to ten gość co pokonał Napoleona :P)


The End

Saturday, February 13, 2010

Lampionika czar... / Stained glass charm

I love the candlelight behind a stained glass of a candle holder and you? I also love creating a mood :) Glass of wine, nice food or snacks, colourful candlelight playing upon the stony wall of the fireplace....
Today's eve belonged to the Terrible Tudors  :) as we treated ourselves to a series of The Tudors,  which we watched in this lovely candlelit atmosphere. I simply couldn't resist taking a few photos of my Tudor-like tealight candleholders as the association is pretty straightforward, isn't it?

Btw, today it's our 3rd anniversary of being together :)

Kolejny wieczór spędzony z Henrykiem VIII i jego żonami :) Od  2 dni oglądamy z tżtem na dvd maraton odcinków z The Tudors. Odpowiedni nastrój, lampka wina, dobre jadełko, zapalone lampioniki, gra świateł na kamiennej ścianie kominka... Uległam urokowi blasku świecy zza mojego "tudorowego" lampionika :) i nie mogłam sie powstrzymac przez zrobieniem paru zdjęć ;-P Kocham tworzyć nastrój :)

Te światełka witraża odrazu przywodzą mi na myśl słowa piosenki Jest taki samotny dom w wykonaniu B. Suflera

...Za witraża dziwnym szkłem,
Pustych komnat chłód,
W szary pył rozbity czas,
Martwy, pusty dwór...

Myslę, że te słowa nieźle wpasowują się w lampionikowy klimat i tematykę tudorowską ;-)

A tak przy okazji, dziś z tżtem obchodzimy naszą 3 rocznicę znajomości ;-)

 
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
 

Who likes Buzz? / Kto lubi Buzz?



Whoever has got a gmail account has probably come across the new Google product - Buzz, that works in a way similiar to Twitter, by publishing short comments - "tweets". How do you find it guys? Hot or not? ;-) Personally I find it a great fun that lets me catch up with some friends I haven't heard from for ages! However launching Buzz has spawned a wave of spammers following you. Where, the hell, do these people come from?! Apart from my gmail contacts following me I do get quite a lot of porn spammers and the like so I end up blocking them 1 by 1! (God, thank you for the BLOCK button!) You just can't be a private person these days, can you? With the era of Internet, the world today is indeed nothing but a a global village!
Come on guys, speak your mind!

Chyba wszyscy posiadacze konta gmail już zorientowali się, że parę dni temu Google obdarował nas swoim nowym produktem - Google Buzz, który okazuje sie być kolejnym Twitterem. Jak Wam podoba się ta nowa aplikacja? Hot or not? :P Kto z was juz "ćwierka" na Google-u (i Twitterze)?
Osobiście lubie takie nowe gadżety made by Google i fajnie jest być w kontakcie z znajomymi, których się nie widziało już jakiś czas a kontakty ograniczaja sie tylko do bla bla @ bla bla . bla bla ale z drugiej strony nowy produkt to nowa fala spamu i ludzi próbujących za wszelką cene rozgryźć i rozbroić nową aplikację ze szkodą dla użytkowników. No bo oto otwieram G-Buzz poraz pierwszy i co widze? Followers! (= podglądacze! :P) a wśród nich spamerzy reklamujący filmy porno! (Boże dzięki Ci za przycisk Blokuj!)
Fakt faktem, w dzisiejszej dobie internetu, Facebook-ów, Twitter-ów, blogów i tysiąca innych stronek towarzyskich z profilami cięzko jest być osobą prywatną a świat naprawdę stał się niczym innym jak globalna wioską.
Co o tym sądzicie?

Wednesday, February 10, 2010

Shrove Tuesday / Tłusty.... Wtorek

Tomorrow the whole Poland will be celebrating the so called Fat Thursday with their yummy doughnuts and fried pastry twists before it goes into the Lent period. Britain is no worse though as Shrove Tuesday is celebrated here,  5 days later, just the day before the Ash Wednesday. Tonight, for the purpose of this post :P I decided to celebrate the future Shrove Tuesday with my Ma's Pancakes sprinkled with some caster sugar and drizzled with some lemon juice! Mmmm.....

 Jutro cała Polska świętuje tłusto, pączkowo i faworkowo! Mniam! Aż mi ślinka cieknie na samą myśl o tych polskich smakowitościach ale Brytania wcale nie jest gorsza :P My zaś świetujemy Tłusty ....nie Czwartek ale Wtorek :P tyle że 5 dni później, na dzień przed Popielcem ;-)
Shrove Tuesday bo tak przmi oryginalna nazwa (shrove - to przeszła forma archaicznego słowa shrive = wyspowiadać się) lub Pancake Day (Dzień Naleśnika? ;-)) to ostatki po Brytyjsku mające swoje korzenie w anglikanizmie a pierwsze wspomnienie o Shrove Tuesday pochodzi z roku 1000 AD. Shrove Tuesday obchodzi się również w Irlandii, Australii, Kanadzie, Nowej Zelandii i niektórych częściach USA.
Dlaczego właśnie tego dnia je się naleśniki i inne pokrewne im potrawy (uwaga, pączki i faworko-podobne twory też wchodzą w grę!)? Głownie z tego samego powodu co je się pączki i faworki w Polsce - jest to jedzenie bogate w jaja, cukier, tłuszcz a to były to składniki, jakich celowo wyrzekano się na czas postu. W średniowieczu to właśnie w Shrove Tuesday pokutnicy wędrowali do konfesjonałów aby uzyskać przebaczenie zanim zacznie się Wielki Post.
Typowy Brytyjski naleśnik jest oczywiście posypany cukrem pudrem i skropiony paroma kroplami soku z cytryny ewentualnie z syropem (klonowym bądź owocowym) lub dżemem. 
Shrove Tuesday to był również dzień zabaw i świętowania, jednakże wiele tradycji wymarło wraz z XIX wiekiem, kiedy to zakazano urządzania na uliach miast tzw Mob football czyli meczu rozgrywanego przez lokalnych mieszkańców. Do dziś tylko kilka nielicznych miast pielęgnuje tą tradycję. Shrove Tuesday był też dniem sjesty tzn o 11 rano dzwon kościelny ogłaszał wolne :) i rozpoczynały się wtedy zawody naleśnikowe - Pancake race, podczas których gospodynie biegły do mety podrzucając naleśniki na patelniach. Zwycieżała ta, która pierwsza przekroczyła linie podrzuciwszy naleśnik określoną ilość razy. Tradycja mówi, że ta zabawa pochodzi z czasów kiedy rzekomo jedna z gospodyń zamieszkujących Olney (Buckinghamshire), zagapiła sie przy gotowaniu i po usłyszeniu dzwonu wzywającego na mszę wybiegła z patelnia i naleśnikiem do kościoła jednakże zródła twierdzą, że takie wyścigi urządzano w Olney od 1445 r. Do dnia dzisiejszego  wyścigi naleśnikowe można je oglądać na żywo w Lincolnshire i Buckinghamshire. 
Ja oczywiście postanowiłam już świetować swój naleśnikowy wtorek ... w dzisiejszą środę :D  ale to tylko w celach redagowania posta :P Muszę przyznać, że z sokiem z cytryny nieźle smakuje ;-)

ps. jeszcze tylko dwa dni do ferii!!!! :DDD


 

Monday, February 8, 2010

Countdown / Odliczanie



I've already started counting down the days to our long-awaited half term break. Woohoo! It's just 4 days to go! And then a full week off work and freeeeeedom! Crafts, crafts, crafts, it's all what I wanna do! Got so much stuff on my mind I wanna make! So many projects! Wanna practise my sewing and crocheting skills too .Oh, and of course read some of my books that have been waiting on shelves for ages!

Rozpoczęło sie moje odliczanie do ferii miedzysemestralnych! :) Jeszcze tylko 4 dni i od piątku, przez cały tydzień "feriuję się" do wiwatu :D 4....3....2...1!
Plany? Craft, craft, craft....Zabieram sie za malowanie świeżych projektów na szkle oraz karteczek na Wielkanoc no i może odkopię swoja maszynę do szycia spod sterty zakupionych materiałów no i oczywiście coś dla ducha - literatura, bo jakoś tak stęskniło mi się za regularnym czytaniem ;-)

Sunday, February 7, 2010

Zaszufladkowani / Boxed

Wczoraj z tżcikiem wybraliśmy się na skromne zakupy w pobliskim mieście i oto jak się one nieskromnie skończyły :P wróciliśmy: z kolejną komódką/organizerem z szufladkami w postaci pudełek. Nasza ulubiona marka: Really Useful Boxes. No a teraz zgadnijcie dla kogo one i po co? :P :D he he he! 
Jedna komódka już pojawiła się tydzień temu i szybko została zapełniona przydasiami a do drugiej wprowadziłam się tuż zaraz po powrocie do domu ;-) Oj, coś czuję, że chyba nie skończy tylko na 2! :-O  
W końcu czuję, że pomału ujarzmiam swój papierowy bałagan :P
Trafił się nam również wąski srebrny organizerek na badzioły do łazienki oraz mini organizerek na najmniejsze z moich duperelków.

 
  
 

No i wczesnowalentynkowy prezent od tżta, który sprawił mi wielką radochę - kompletna seria odcinków The Tudors dostępnych do tej pory na rynku mojego ulubionego serialu BBC o Henryku VIII i jego żonach z przystojnym Irlandczykiem Jonathanem Rhys-Meyersem w roli głownej :)

 

Uwielbiam ten serial, tematykę i muzyczne intro z tego serialu, które możecie znaleźć TU . Oczywiście z wielką niecierpliwością czekam aż nakręcą nowe odcinki z kolejnymi żonami Henryka VIII.

A teraz uwaga! Numer dnia: nowe puncherki Fiskarsa za 1 funta za sztukę na niedzielnym car boot-cie!!! Tego jeszcze nie było! W Hobbycrafcie taki puncher to min 7-8 funtów o ile nie wiecej! :D No, nie mogłam przejść obojętnie :P i wzięłam 3 ;-P