Pewnego dnia, gdzieś w południowej części Czarnego Lądu dwie dzielne czarne kobiety postanowiły opuścić swoj gorący afrykański kraj na dwa tygodnie i udały sie samolotem na podbój Europy. A były nimi Prudence i Puni, które od ponad tygodnia gościmy w naszej szkole. Prudence (dyrektorka) oraz Puni (nauczycielka), coś ok w wieku 40-60 lat, pochodzą z Suazi, niedużego państwa afrykańskiego graniczącego z Mozambikiem. Przybyły do nas, do UK w ramach wymiany. Celem jest poznanie środowiska szkolnego, wymiana doświadczeń i poznanie nowych metod nauczania. W zeszłym roku szkolnym nasza szefowa - dyrketorka oraz jeden z pracowników udali sie do Suazi aby poznać jedna z tamtejszych lokalnych szkół, a w tym roku to my gościmy je. Prudence i Puni zwiedzaja codziennie nasza szkołę, odwiedziły każdą z naszych klas, były na wizycie u burmistrza oraz celebrują swój pobyt w restauracjach, wycieczkach itp atrakcjach. Fascynuje je dosłownie wszystko, zarówno drewniana pralka i plastikowy odkurzacz w zerówce jak i lodówka i mikrofala. Oświetlenie i bieżaca woda w kranie to dla nich luksus a zwykłe zabawki i pomoce naukowe otwieraja im oczy szeroko ze zdziwienia. O komputerach i internecie nawet nie marzą. Zarówno Prudence i Puni pracują w ubogiej afrykańskiej szkole gdzie nie ma ani oświetlenia, ani kanalizacji ani nawet przyzwoitej kuchni w której możnaby przygotować posiłki dla dzieci. Jest tam za to wiele egzotycznych robali i drapieżnych zwierząt. Warunki jakie maja szkoły brytyjskie to dla nich prawdziwy szok kulturowy podobnie jak i temperatura powietrza bo obie chodzą ubrane w grube swetry, szaliki i kurtki :) Ciekawi ich nasz sposob prowadzenia zajęc oraz wystrój klas toteż chodzą wszędzie z notatkami. Z pewnością zabiorą ze sobią do domu bogaty zbiór zapisków i pomysłów. Na koniec tego tygodnia nasze dzieci pożegnają je uroczyście i wręczą pożegnalne kartki. Miłe, bezpretensjonalne i bezpośrednie z nich kobiety. Muszę przyznać, ze polubiłam je i bedzie mi ich brakować bo tak fajnie mi się z nimi gawędzi. To takie nasze transkontynentalne wymiany myśli.
DOPISEK: Oto co udało mi się znaleźć wczoraj w necie na stronie BBC - artykuł o szkole w Suazi
Klik a w nim zdjęcia szefowej z dziecmi (zdj nr 8) oraz Puni (ta pani w niebieskiej spódnicy) i kolegi z pracy Lee J (zdj nr 9) Zdjęcia Prudence nigdzie znaleźć nie mogłam :(
A teraz coś w klimacie craftowym, oto moj projekt plastyczny na jutrzejsze kółko plastyczne - prosty Wieniec Przyjaźni (prototyp zrobiony przeze mnie jako model do pokazania), zaproponowany przez moją koleżanke Andreę. Dzieci będą miały za zadanie odrysować swoje ręce, wyciąć je i wypisać na nich zdanie o przyjaciołach a nastepnie nakleic je na szkielet wieńca. Oczywiście w szkole popieramy wszelkie pozytywne wartości stąd taka społeczna tematyka. Ręce maja symbolizować więź międzyludzką, wzajemną pomoc i pokój na ziemi a jednocześnie podkreślac indywidualność i różnorodność.
Oj, wyobrażam sobie, że dla tych dwóch kobiet kontakt z Waszymi realiami, to jak pobyt w innym, dużo lepszym świecie. To, co dla nas jest standardem, dla nich ciagle jest czymś poza zasięgiem. Współczuję im warunków w jakich przyszło im żyć i nauczać dzieci. Przykre jest to, że na świecie nie ma równości: że jedni pławią się w luksusie, podczas gdy inni przymierają głodem. Że jedni lekkomyślnie wydają pieniądze na uciechy ciała i duszy, a drudzy żebrzą o parę monet, by móc za to kupić chleb i choć odrobinkę wypełnić puste żołądki...
ReplyDeleteDla Prudence i Puni pobyt w Walii z pewnością będzie fascynującym doświadczeniem. Zresztą takie wymiany zawsze są owocne. Uczą, uczą i jeszcze raz uczą...
Pozdrawiam serdecznie z zachmurzonej Irlandii :)
no tak , często przechodzimy prez życie nawet nie mysląc, że nie wszystkim jest dane żyć tak "lekko"...Jesteśmy rodziną zastępczą chłopca z Rwandy w ramach Adopcji Serc. Zwrocono nam uwagę, żeby nie posyłać zdjęć np. w domu , czy innym miejscu, tylko na tle przyrody, bo to dla nich szok , jak żyjemy...
ReplyDeleteAle Kochana ,żeby wesołym akcencikiem zakończyć, muszę powiedzieć że rozbawiło mnie Twoje : wiek tak "40-60 lat" :), czyli się mieszczę... :)
Taitko, tak to jest, bogata połnoc i biedne południe, i tak od lat, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo jestesmy uprzywilejowani pod wieloma względami. Poprostu uważamy, że nam sie to należy i nie doceniamy takich oczywistych rzeczy jak światło, prąd, suchy bezpieczny kąt czy bieżaca woda.
ReplyDeletePodobno P i P zachwycały sie czekoladą. Może uda im sie "przemycic" co nie co do kraju, ale nie jestem pewna jak to jest odnośnie przewozu żywności z Europy do Afryki.
Aniu, super decyzja! Mam nadzieje, ze adopcja chlopca z Afryki jest mu pomocna w życiu. Posłaliscie mu już jakieś zdjęcia?
Wiek 40-60 hi hi, no tak to sobie nazwałam, Prudence musiała byc ok 55-60 lat a Puni cos ok 43-45, no nie wiem, jakoś to musiałam ujac razem :P i tak wyszło...
Nasz mały Neste... (...gaba... i coś tam -chyba z 15 literek ,to część imienia i nazwiska jednocześnie), już chyba z 6 lat korzysta z naszej pomocy finansowej. To dobrze, bo w innym przypadku dzieci nie chodzą do szkoły, tylko pracują ciężko. Nasz chłopiec jest pod opieką starszej siostry, rodzice zginęli w strasznej wojnie międzyplemiennej. Zdjęcia nasze dostał, my też mamy (choć sporadyczne bardzo) info o nim i fotki.
ReplyDelete"Ujęcie wiekowe" bosko Ci wyszło i wejdzie do mojego języka na stałe... ;) Pozdrawiam :)