Today me and my bf went to our favourite Farm Shop in Hawarden where organic and local food is sold. This is a place where we both like going to and we always leave this shop with bags :-) and such was this time too! Their products, although more expensive than in other shops, are so much delicious especially breads, butters, all sorts of dairy products, meats, jams, beverages so you just find them so irresistible! Such a change for those bored with massively produced Tesco products :D I usually end up buying organic coffee and teas but this time we brought home some nice flavoured butters, breads , cheese, pies and pasties (the last two sooooo typical of the British culture ;-) Whoever comes to the UK, should try them! ;-P )
Oh, and I love that simple rough woody style inside that matches the character of the stock in the shop.You can just sit at a coarse woody table with a hot drink or grab some oven baked cottage pie or even a scrumptious scone... Mind you, all Welsh and patriotic ;-)
Outside there is an enclosure for some free range chickens and this time we also noticed that a new pigpen has been built. There is also a wooden castle for kids to play in. Lovely!
Just look at the surroundings! Looks like spring is about to come! ;-) And you won't believe we were struggling with snow and ice over a week ago!
Pojechaliśmy dziś z T. do naszego ulubionego sklepu w Hawarden o prostej nazwie Farm Shop. Jest to nieduży sklep gdzie sprzedaje się ekologiczną, organiczną, regionalną a jednocześnie delikatesową żywność z terenów Walii. Ceny naturalnie są wyższe od tych w sklepie ale produkty są niesamowite smacznie, zwłaszcza jak komuś obrzydną codzienne produkty z Tesco :P :) Lubimy sobie tam podjechać co jakiś czas po jakieś rarytasy ;-) Ja zazwyczaj kupuję kawę i herbatę, ale próbujemy też regionalnych walijskich serów, mięsiwa, przepyszne regionalne chleby, przetwory i przyprawy.
Sklep, jak przystało na rolnicze i ekologiczne miejsce, nie jest wcale żadnym okazałym budynkiem, wręcz przeciwnie - jest prosty, niewybredny, cały z drewna, w środku znajduje kafejka z gorącymi napojami, kawą, herbatą, można też zjeść coś na gorąco przy twardo ciosanym drewnianym stole.
Surowy klimat rolniczy wewnatrz i na zewnątrz bardzo odpowiada klientom, których tam nigdy nie brakuje ;-)
Do sklepu należy też zagroda z kurami (bardzo rozmowne ptaszyska! zapewniam! nie wiem jak tż się z nimi dogaduje, ale odpowiadają mu: buck! buck! buck!) oraz zagroda ze świniami. Tż nie mógł się oprzeć pogłaskaniu jednej z nich. Nowością był tam drewniany zamek dla dzieci oraz większa ilość drewnianych ławek do przysiądnięcia.
Tym razem zakupilismy świeże rustykalne chleby (jaka wielka odmiana od zwykłego tostowego chleba!), walijski brie, masełka smakowe - czosnkowe z solą morską i pieprzem oraz niesamowite masło z czarnymi oliwkami, suszonymi pomidorami i parmezanem. Mmmm, pycha! Naprawdę polecam! Nie zabrakło też słynnych brytyjskich pies i pasties - czyli nadziewanych pasztecikow/zapiekanek, w których specjalizują się i lubują Brytyjczycy. Ktokolwiek zawita kiedyś na Wyspy, musi koniecznie spróbować jakiegoś pie (to te w metalowych foremkach) albo pasty ;-) Sa one do tego stopnia popularne, że ludzie często przynoszą je do pracy na śniadanie a estradowi komicy stroją sobie z nich żarty, jako że są one potrawą narodową. Osobiscie nie jestem regularnym zjadaczem pies i pasties, które jakby nie było do dietetycznych bynajmniej nie należą, ale raz się żyje i jak sie teraz nie spróbuje to potem może być już za póżno :P Z resztą podgrzane w piekarniku pies sa bardzo smaczne. Moja ulubiona wersja pies i pasties to szynka z serem lub cebula z serem ;) ale sa tez z grzybami, porem i roznymi rodzajami mięsa.
Spójrzcie jeszcze na to zdjęcie - co za pogoda! Aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno zmagaliśmy się ze śniegiem i lodem a tu wygląda jakby wiosna już miała nadejść a to dopiero koniec stycznia! U mnie w ogródku przed domem już pokazują sie zawiązki liści tulipanów!!!






.jpg)

