„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Sunday, July 29, 2012

Twórczy Weekend (50)


Witam w pięćdziesiatym odcinku zabawy w Twórczy Weekend :) Wiem, że są wakacje, wielu z Was wyjeżdża i zostawia blogi za sobą albo jest zajętym czym innym. Mam jednak nadzieje, że zdołacie znaleźć chwilę czasu i dołączycie do zabawy w tym tygodniu z nowymi pracami hand-made :) Każda praca hand-made i home-made mile widziana :) Linkowanie do czwartku do północy.
50-ty odcinek zabawy - to już spora liczba :) przez pięćdziesiąt weekendów bawiliśmy się w linkowanie, to niemalże cały rok!!! Aż trudno uwierzyć, że tak szybko zleciał czas! To dzięki Wam trwa ta zabawa! Dzięki, że do niej dołaczacie :-* :-* :-*
Mój tydzień był całkiem twórczy i relaksujący :) głównie druty, kolejne bombki do kolekcji (próbuję przyśpieszyć z produkcją), do tego nowe projekty xxx (zatęskniłam) no i książki, filmy, książki, filmy i tak naprzemian .. :)
Sobotę za to dla odmiany spędziłam na pomaganiu T. w robotach hydraulicznych, hmmm, mało ekscytujące ale życiowe :)

Hasło na nadchodzący tydzien? GET EXCITED AND MAKE THINGS! :)))

******************************************************************************

Tradycyjnie: Zasady zabawy w pigułce :) Bardzo proszę zapoznać się z nimi ;)
1. Informujemy w swojej notce o zabawie pod postacią linka: Twórczy Weekend i opisujemy jak twórczo spędziliśmy ten czas.
2. Linkujemy url notki, w której chwalimy się pracami, nie głowne url bloga
3. Odwiedzamy jak najwiecej blogów zostawiając autorom jakies miłe słowo. Obowiązuje zasada wzajemności i wdzieczności, każdemu bedzie miło jeśli zostawimy u niego ślad w postaci komentarza. Pamietajmy o odwiedzeniu tych co dołączyli nieco później, niech nikt nie poczuje się pominięty. Gospodarz też się ucieszy z komentarzy ;-)

Postarajcie się proszę ograniczyć do jednego, max. 2 osobnych linków w galerii, w przeciwnym razie przy większej liczbie uczestników robi się ilościowe zamieszanie. Zamiast linkować odzielnie każdą pojedyńczą rzecz  np 3 pary kolczyków niech będą one w jednym poście. Łatwiej je będzie wtedy ogarnąć. Wyjątkiem mogą być prace z różnych tematycznie blogów, wtedy ilość linków może być więcej niż 2. Nie chcemy nikogo zdominować swoimi linkami a wiadomo, że niektórzy są bardziej produktywni niż inni.
Do zabawy kwalifikuje się wszystko co hand-made i home-made. Projekty nie muszą być ukończone,  gdyż bardziej liczy sie Wasz opis tego co zrobiliście w tym tygodniu / przez weekend dla swojej twórczości :)
Wszystkie reguły zabawy tutaj: KLIK.
*******************************************************************************

Monday, July 23, 2012

*Książkowo, twórczo i wakacyjnie. Twórczy Weekend 49*

Żegnaj szkoło, witajcie wakacje! 
Nareszcie doczekałam się swoich wolnych dni :))) Ostatnie tygodnie lipca były dla mnie urwaniem głowy. Wszystko jakby przyśpieszyło, nabrało intensywnego tempa. Marzyłam o chwili spokoju, przystopowania, wzięcia oddechu. Doczekałam się. Teraz mogę już zapomnieć na półtora miesięca o pracy :) Festyny odfajkowane na liście zadań i teraz czas na relaks i swobodne kreatywne tworzenie, dokładnie tak jak lubię :) Pogoda w UK nie jest rewelacyjna w tym roku, deszczu jest więcej niż słońca. T. jak na złość nie może wziąć urlopu w lecie bo pracuje jak wół za czterech, w zastępstwo, tylko po to aby ktoś inny mógł sobie wziąć urlop, wrrrr!.... Może uda mi się wyciągnąć go nad morze w jakiś weekend ale tak czy inaczej wygląda na to, że nie będą to wakacje mojego życia ;) No i jest żajebiście.


Wobec tego organizuję więc sobie czas na bieżąco.  Chyba najbardziej cieszę się z tego, że przynajmniej nie muszę jeździć do pracy i mogę spać tak długo jak tylko mi sie podoba :) Śmierć budzikom!! Wyłączyłam też wszystkie ustawione w telefonie alarmy :))) 
Na ferie przewiduję coś twóczego, craftowego. Plany ambitne są. Haftowane i papierowe kartki na święta, bombki na choinkę, parę kartek zapasowych, malowanie szkła, wymianki-obiecanki czekają. Dobrze byłoby namalować jakieś szkło na zapas. Na prezenty świąteczne będzie jak nic! Teraz tylko pilnować się aby nie przebimbać tego wolnego czasu w internecie :) 
Na pewno lato spędzę na czytaniu książek. A więc Kindle i tradycyjne ksiązki. Obowiazkowo conajmniej godzina czytania dziennie :) Tęskniłam z tym :) Zrobiłam też ostatnio ksiązkowe zakupy więc się pochwalę  :)
Z Amazon.co.uk przybyły do mnie dwie nowe powieści The Pianist i The Piano. Choć tytuły brzmią podobnie, są to dwie diametralnie różne od siebie książki. Obie sfilmowane. Pianista to powieść o polskim żydzie Władysławie Szpilmanie, któremu cudem udaje się uniknąć likwidacji getta warszawskiego i który ostatecznie po dłuższym ukrywaniu się staje oko w oko z hitlerowcem. Co się stało dalej? Nie powiem, przeczytajcie sami :) To wzruszajaca historia osadzona w realiach wojennych. Poraz pierwszy oglądałam ją jako film w UK, w brytyjskiej tv i wzruszyłam się oglądając wojenną Warszawę i w ogóle cały ten polski "akcent" w filmie. Z perspekywy emigracyjnej nabiera on jeszcze większego znaczenia. Druga książka - Fortepian - to XIX wieczna powieść wiktoriańska osadzona w egzotycznej monsunowej scenerii Nowej Zelandii w której to niema pianistka, Ada McGrath, "sprzedaje" kawałek po kawałku swoje ciało zdziczałemu żeglarzowi zamieszkującemu dżunglę wspólnie z plemieniem Maorysów z wzamian za możliwość grania na swoim fortepianie. Krótko mówiąć seks, egzotyka, namiętność i wiktoriańska moralność :) Zachęcam do obejrzenia filmów, jeśli książka Was nie kusi :) Piękne historie. Warte poznania.


Na tygodniu listonosz przyniósł mi niedużą paczkę :) W środku pudełka zastałam to:


Całą serię książek Virginii Andrews! Całe 5 kompletnych tomów - saga rodu Dollanganger'ów. Kto zna film Kwiaty na poddaszu (Flowers in the attic) ten będzie wiedział o czym są te książki. Ten film pamiętam z dzieciństwa. Zrobił na mnie wrażenie i zapadł głęboko w pamięć, jak mało który. Teraz, po latach, wracam do niego aby przeczytać powieść. Do zakupu tych książek zachęciła mnie notka z bloga Cecylii, gdzie przypadkiem odkryłam, że istnieje cała seria tych ksiażek :) Cecylii dziekuję za inspirację :* Z chęcią będę czytać o dalszych losach rodziny.


Muszę przyznać, że okładki książek trochę mnie zaskoczyły bo krzykliwe wielkie białe litery i ciemne tło okładki rodem z horroru gotyckiego charakterystyczne są dla różnego rodzaju tanich kryminałów i thriller'ów a ja alergicznie reaguję na tego typu wydania książek i unikam ich. Tym razem zrobię wyjątek bo wiem, że powieść mi się podoba. A przecież mówią: "nie oceniaj książki po okładce"... ;P

Kolejne pozycje na mojej książkowej półce to nowelki kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery. Pamiętacie lekturę szkolną Ania z Zielonego Wzgórza? To ona własnie ona jest autorką tej powieści. Tak więc całe 6 tomów opowiadań i to w oryginalnym języku autorki, bez żadnego przekładu nareszcie jest moje!!! To jedyna całościowa wydana kolekcja opowiadań Montgomery jaką udało mi się znaleźć w internecie.  Ułożone w tomy rocznikami przybyły do mnie w zeszłym tygodniu, dostarczone przez kuriera (mina pana który poraz 3-ci pod rząd w ciagu niespełna półtora tygodnia dostarcza dużą przesyłkę z ksiażkami pod te same drzwi i na te same nazwisko była po prostu bezcenna :D i jeszcze stwierdził, że zapisał sobie moje nazwisko w swoim elektronicznym notatniku bo jest zbyt długie aby je przepisywać za każdym razem przy odbiorze!!!). Tak więc oto wielka paka, pełna dużych książek, niczym podręczniki szkolne :)


Że miał to być "paperback" czyli książki o miękkiej okładce, to wiedziałam z góry przy zamawianiu, ale, że będą one wyglądać jak świeżo ukończony maszynopis oddany do drukarni to tego sie nie spodziewałam :-O! He he he!
Druk w środku książki wyglada tak:


Lubię czcionkę maszynową dla stylizacji ale niekoniecznie do czytania powieści he he he no ale jakoś trzeba będzie przebrnąć przez ten tekst :)
Nowelki zakupiłam sobie z kilku powodów - po pierwsze darzę je sentymentem bo wszelka twórczość literacka L.M. Mongtomery kojarzy mi się... z moją mamą :) Moja mama jest jej ogromną miłośniczką i skompletowała sobie wszystkie wydania powieści L.M. Montgomery jakie tylko pojawiły sie na polskim rynku a ja, jako nastolatka pożyczałam od niej te książki i podczytywałam i to właśnie opowiadania przypadły mi najbardziej do gustu. Drugim powodem jest chęć eksplorowania oryginalnego języka autorki - tzn Candian English a mnie jako anglistę takie rzeczy szczególnie interesują :) a jak jeszcze książka jest w oryginalnym języku autora, bez przekładu to jest to już prawdziwy literacko-lingwistyczny rarytas :) Poza tym bardzo lubię czytać o kulturze innych angielsko-języcznych krajów, imperialistycznych koloniach, epoce wiktoriańskiej, przedwojennej i międzywojennej. Świat eleganckich kanadyjskich kobiet, które żyją na przełomie XIX i XX wieku wysyłających swoich meżów i synów na wojnę ma jakiś taki swój wintażowy urok, nieprawdaż? :)

Tyle książek. Teraz pora na gadżety i gazetki :) W zeszłym tygodniu byłam w mieście i wstąpiłam do księgarni tylko aby sprawdzić, czy są jakieś nowe numery magazynów hafciarkich no i oczywiście opuściłam sklep z tymi oto gadżetami do czytania :) zakładki, zakładeczki, magnetyczny klipsy do ksiażek...atrakcyjnie i kolorowo (wierzcie mi, brytyjskie księgarnie wiedzą, jak przyciągnąć miłośników książek)


Niebieski ludzik, jak widać, ciężko pracuje ;)


Dwie gazetki przyciagneły moją uwagę. Pierwszą, Crafts Beautiful,  kiedyś kupowałam regularnie teraz tylko od czasu do czasu i nie powiem - przyciagnęły mnie stempelki załaczone do tej gazetki :)


Podoba mi się ta różnorodność stylów w jakich zaprojektowano te stemple :)


Druga gazetka spodobała mi się ze względu na morską tematykę (mam do niej słabość) i na załączone morskie stempelki :)



W magazynie są propozycje kartek dla panów a ja właśnie potrzebują wykonać kilka takich męskich kartek :)


Tyle chwalenia się. Jejku, ale się rozpisałam :)
Oczywiście zapraszam na kolejny odcinek zabawy w Twórczy Weekend. Zasady zabawy po linkiem w panelu na prawo. Linkowanie tym razem aż do czwartku do 24.oo. Pochwalcie się koniecznie swoimi wakacyjnymi pracami :) Zapraszam!

Sunday, July 15, 2012

*Czwarty i ostatni. Twórczy Weekend (48)*

"I jeszcze jeden! I jeszczeeee raaaaz!..." Nie, to nie piosenka weselna, to mój ostatni festyn, a dokładniej wczorajszy :) Czwarty w tym sezonie letnim i ostatni.
Oto jak twórczo spędziłam weekend :) Treuddyn Festival 2012. Przez miniony tydzień popołudniami, po pracy, przygotowywałam nowe malowane szkiełka na sprzedaż. Pogoda nawet dopisała, ludzie też, ale niska sprzedaż poraz kolejny udowodniła, że sytuacja ekonomiczna nie pozwala ludziom na zbędne wydawanie pieniędzy. Poza tym z festynu wróciłam ubłocona bo deszcze jakie od jakiegoś czasu nawiedzają Brytanię, rozmoczyły boisko na dobre. Wygrał ten, kto pojawił się w gumowcach. Dobrze, ze chociaż namiot dawał nam schronienie przed przelotnymi opadami.


Było trochę stołów z towarem ale tylko mój i mojej koleżanki, Grażyny, były typowym rękodziełem. 
A tak wyglądało moje stoisko, umieściłam się cichutko w kąciku namiotu:



Ta sterta ubrań po lewej, która psuje mi zdjęcie :-/ nie należy (na szczescie) do mnie, to stoisko sąsiadujące... takiej jednej starszej marudnej matrony, która do ostatniej minuty wciskała jakiejś dziewczynie z dzieckiem w wózku używane ubrania. Ach, mówię Wam, zachłanność ludzka nie ma czasami granic.


A tak wyglądało to stoisko obok mnie (!!!) Nie uważacie, że troche przytłacza... swoim wyglądem ha ha ha! Przynajmniej ja się tak czułam wciśnieta w kącik ze swoim stolikiem, przytłoczona przez te wiszące wszędzie ubrania. Junk  przyniesiony z domu. :P


Zauważyłam, że ostatnio tego typu stoiska pojawiają się na festynach. Junk, czyli "śmiecie" z domu wystawione na sprzedaż, to nic innego jak car boot sale tyle, że bez samochodu. Powiem szczerze, że nie wyglądają one szczególnie atrakcyjnie ale co ciekawe mają całkiem spore wzięcie bo za 50 pensów czy 1 funciaka można nabyć kolejny "junk" do swojego domu :))) Taka mentalność ludzi :)
A tak wyglądało stoisko Grażki, z dekupażem :)


Stanie przez parę godzin na przemoczonym boisku w przeciągu zmogło mnie na koniec dnia. Trzeba było poratować się kocem, gorącą herbatą i kanapkami :) Dzień zaliczam jako udany.
A dzisiejszą niedzielę spędzam na wyrabianiu kolejnych bombeczek  i oglądaniu Aliens.

A co takiego Twórczego powstało w waszych pracowaniach/ domach/blogach? Pochwalcie się pracami koniecznie, niech inni też je zobaczą. Linkowanie do środy do północy. Zasady zabawy Twórczy Weekend - tutaj. Nowe osoby bardzo prosze o zapoznanie się z zasadami. 

Sunday, July 8, 2012

*Festyn w Belle Vue Park. Twórczy Weekend (47)*

Ufff, jak dobrze, że jest weekend :) Nareszcie mogę wziąć krótki oddech. Mój mijający tydzień był dla mnie pełen pracy, każdego dnia działo się coś innego, co oczywiście nie pozostawiało wiele sił i czasu na swobodne craftowanie. Zbliża się koniec roku szkolnego dla brytyjskich dzieci i tempo nauki znacznie przyśpieszyło - zaczął się sezon na szkolne wycieczki w różne miejsca, imprezy sportowe na powietrzu, dni kultur, dni odwiedzania nowych szkół itp. 
W tym tygodniu miałam okazję "odchamić" się trochę - pojechaliśmy do Teatru Clwyd w M. na przedstawienie Yesterday, które było przeglądem muzyki z lat 40-tych, 50-tych i 60-tych aż do pojawienia sie Beatles'ów. Potem nastąpiły warsztaty dla dzieci będące tematyczną kontynuacją przedstawienia. Podobało nam się :) Retro teraz na topie :)
W piątek celebrowalismy różne kultury, w tym polską. Były slajdy do oglądania, polska muzyka w tle, flagi i biało-czerwone dekoracje no i polskie jedzonko, które u dzieciaków miało ogromne wzięcie, szczególnie polskie wędliny i kiełbasy i chleb oraz słodycze. Dzień udał się na 5+ :)

W sobotę kolejna "atrakcja dnia" - mój trzeci z kolei festyn, w W. w parku Belle Vue - był to Offa Festival, organizowany co roku w mieście (w zeszłym roku równiez brałam w nim udział :)). Tym razem towarzyszyła mi koleżanka z pracy, Sue. To był jej pierwszy tego typu  festyn. Chociaż pogoda dopisała, nie dopisali jednak klienci. Chyba wszystkie stoiska zmagały się z brakiem kupujących. Nawet stoisko z ciastami i babeczkami też nie miało takiego wzięcia w tym roku. Zdecydowanie pustki i małe zainteresowanie rzucały się w oczy. Mimo to jakaś pani zafascynowała się moimi malowanymi obrazkami i Koniki Etrusków pogalopowały razem z nią do domu :) Organizatorzy, którzy zarezerwowali nam miejsca okazali się wyrozumiali i opłata za stoisko była na zasadzie "co łaska". Takie chyba już czasy, że każdy przelicza pieniądz trzykrotnie zanim go wyda.



Sue przygotowywała się pieczołowicie do tego festynu szyjąc sukieneczki dla dziewczynek i torby. Towarzyszyła jej rodzina najmłodszy syn, córka i żona.. córki ;) Niestety nie udało jej się nic sprzedać i wróciła do domu trochę zdołowana. Bless her!


a tu widok z miejsca sprzedającego ;) z nieco słodkiej, różowej perspektywy :)))


Inne stoiska: szycie, quilting, biżuteria, stoisko z ciastkami i dżemami, i takie trochę mydło i powidło - trochę wełny, trochę drutów, trochę wisiorków... co komu przyjdzie do głowy.... :)



Od razu widać, że to Wielka Brytania. Festyn bez cup of tea czy coffee nie może być! :) A jak się zgłodnieje to i burger z grilla z cebulą smakuje ogromnie!



Pani ze stoiska ciastowego (miała uroczy fartuszek w truskawki!) rozdawała na koniec sprzedaży nam wszystkim niesprzedane babeczki. Jak miło z jej strony! Pochwaliłam jej ręcznie malowane donice - nowość w tym roku - i było jej bardzo miło. Takie optymistyczne i słoneczne :)

Powszechnym zwyczajem tego  festynu jest spacerowanie po sali i odwiedzanie innych stoisk. Tu się pochwali coś, tam się pochwali coś :) Jest też okazja zawrzeć nowe znajomości. Pani po prawej chętnie wdawała się w rozmowy z "sąsiadami" i była wyraźnie zainteresowana co takiego powstaje na moich drutach (czytaj: nowa bombka) wiec odpowiedziałam jej, że robię świąteczne bombki w norweskim stylu. "Aaaa, to pani pewnie z Norwegii?" :)))))

Jako sprzedająca nie bardzo miałam okazję rozejrzeć się po festynie - wszystko działo się na powietrzu, tylko stragany z rekodziełem były w budynku. Na pokazie były przecudne sówki, trochę serce mi sie kroiło kiedy widziałam je siedzące na drewnianych palikach z przywiązanymi łapkami. Za 1 funta można było je potrzymać!!! Nie jestem zwolennikiem takich atrakcji, ale ptaki robiły wrażenie, szczególnie te małe sówki! Urocze!

Tyle mojego twórczego spędzania czasu. Nie bardzo miałam czasu na robienie na drutach więc zamierzam nadrobić to dziś wieczorem bo deszczowy niedzielny wieczór w toku :)

Niedziela to czas na kolejny odcinek Twórczego Weekendu. Bardzo jestem ciekawa jak twórczo spędziliście ten tydzien/weekend :) Proszę bardzo, dołaczajcie, chwalcie się i pokazujcie swoją twórczość. No i nie zapomnijcie odwiedzić tez te osoby co podlinkowują swoje blogi nieco później. Im też bedzie miło jeśli będą zauważone :)
Linkowanie do środy do północy. Zasady znacie. Link do reguł zabawy w panelu po prawej :)