Żegnaj szkoło, witajcie wakacje!
Nareszcie doczekałam się swoich wolnych dni :))) Ostatnie tygodnie lipca były dla mnie urwaniem głowy. Wszystko jakby przyśpieszyło, nabrało intensywnego tempa. Marzyłam o chwili spokoju, przystopowania, wzięcia oddechu. Doczekałam się. Teraz mogę już zapomnieć na półtora miesięca o pracy :) Festyny odfajkowane na liście zadań i teraz czas na relaks i swobodne kreatywne tworzenie, dokładnie tak jak lubię :) Pogoda w UK nie jest rewelacyjna w tym roku, deszczu jest więcej niż słońca. T. jak na złość nie może wziąć urlopu w lecie bo pracuje jak wół za czterech, w zastępstwo, tylko po to aby ktoś inny mógł sobie wziąć urlop, wrrrr!.... Może uda mi się wyciągnąć go nad morze w jakiś weekend ale tak czy inaczej wygląda na to, że nie będą to wakacje mojego życia ;) No i jest żajebiście.

Wobec tego organizuję więc sobie czas na bieżąco. Chyba najbardziej cieszę się z tego, że przynajmniej nie muszę jeździć do pracy i mogę spać tak długo jak tylko mi sie podoba :) Śmierć budzikom!! Wyłączyłam też wszystkie ustawione w telefonie alarmy :)))
Na ferie przewiduję coś twóczego, craftowego. Plany ambitne są. Haftowane i papierowe kartki na święta, bombki na choinkę, parę kartek zapasowych, malowanie szkła, wymianki-obiecanki czekają. Dobrze byłoby namalować jakieś szkło na zapas. Na prezenty świąteczne będzie jak nic! Teraz tylko pilnować się aby nie przebimbać tego wolnego czasu w internecie :)
Na pewno lato spędzę na czytaniu książek. A więc Kindle i tradycyjne ksiązki. Obowiazkowo conajmniej godzina czytania dziennie :) Tęskniłam z tym :) Zrobiłam też ostatnio ksiązkowe zakupy więc się pochwalę :)
Z Amazon.co.uk przybyły do mnie dwie nowe powieści
The Pianist i
The Piano. Choć tytuły brzmią podobnie, są to dwie diametralnie różne od siebie książki. Obie sfilmowane.
Pianista to powieść o polskim żydzie Władysławie Szpilmanie, któremu cudem udaje się uniknąć likwidacji getta warszawskiego i który ostatecznie po dłuższym ukrywaniu się staje oko w oko z hitlerowcem. Co się stało dalej? Nie powiem, przeczytajcie sami :) To wzruszajaca historia osadzona w realiach wojennych. Poraz pierwszy oglądałam ją jako film w UK, w brytyjskiej tv i wzruszyłam się oglądając wojenną Warszawę i w ogóle cały ten polski "akcent" w filmie. Z perspekywy emigracyjnej nabiera on jeszcze większego znaczenia. Druga książka -
Fortepian - to XIX wieczna powieść wiktoriańska osadzona w egzotycznej monsunowej scenerii Nowej Zelandii w której to niema pianistka, Ada McGrath, "sprzedaje" kawałek po kawałku swoje ciało zdziczałemu żeglarzowi zamieszkującemu dżunglę wspólnie z plemieniem Maorysów z wzamian za możliwość grania na swoim fortepianie. Krótko mówiąć seks, egzotyka, namiętność i wiktoriańska moralność :) Zachęcam do obejrzenia filmów, jeśli książka Was nie kusi :) Piękne historie. Warte poznania.

Na tygodniu listonosz przyniósł mi niedużą paczkę :) W środku pudełka zastałam to:
Całą serię książek Virginii Andrews! Całe 5 kompletnych tomów - saga rodu Dollanganger'ów. Kto zna film
Kwiaty na poddaszu (Flowers in the attic) ten będzie wiedział o czym są te książki. Ten film pamiętam z dzieciństwa. Zrobił na mnie wrażenie i zapadł głęboko w pamięć, jak mało który. Teraz, po latach, wracam do niego aby przeczytać powieść. Do zakupu tych książek zachęciła mnie
notka z bloga Cecylii, gdzie przypadkiem odkryłam, że istnieje cała seria tych ksiażek :) Cecylii dziekuję za inspirację :* Z chęcią będę czytać o dalszych losach rodziny.
Muszę przyznać, że okładki książek trochę mnie zaskoczyły bo krzykliwe wielkie białe litery i ciemne tło okładki rodem z horroru gotyckiego charakterystyczne są dla różnego rodzaju tanich kryminałów i thriller'ów a ja alergicznie reaguję na tego typu wydania książek i unikam ich. Tym razem zrobię wyjątek bo wiem, że powieść mi się podoba. A przecież mówią: "nie oceniaj książki po okładce"... ;P
Kolejne pozycje na mojej książkowej półce to nowelki kanadyjskiej pisarki
Lucy Maud Montgomery. Pamiętacie lekturę szkolną
Ania z Zielonego Wzgórza? To ona własnie ona jest autorką tej powieści. Tak więc całe 6 tomów opowiadań i to w oryginalnym języku autorki, bez żadnego przekładu nareszcie jest moje!!! To jedyna
całościowa wydana kolekcja opowiadań Montgomery jaką udało mi się znaleźć w internecie. Ułożone w tomy rocznikami przybyły do mnie w zeszłym tygodniu, dostarczone przez kuriera (mina pana który poraz 3-ci pod rząd w ciagu niespełna półtora tygodnia dostarcza dużą przesyłkę z ksiażkami pod te same drzwi i na te same nazwisko była po prostu bezcenna :D i jeszcze stwierdził, że zapisał sobie moje nazwisko w swoim elektronicznym notatniku bo jest zbyt długie aby je przepisywać za każdym razem przy odbiorze!!!). Tak więc oto wielka paka, pełna dużych książek, niczym podręczniki szkolne :)
Że miał to być "
paperback" czyli książki o miękkiej okładce, to wiedziałam z góry przy zamawianiu, ale, że będą one wyglądać jak świeżo ukończony maszynopis oddany do drukarni to tego sie nie spodziewałam :-O! He he he!
Druk w środku książki wyglada tak:
Lubię czcionkę maszynową dla stylizacji ale niekoniecznie do czytania powieści he he he no ale jakoś trzeba będzie przebrnąć przez ten tekst :)
Nowelki zakupiłam sobie z kilku powodów - po pierwsze darzę je sentymentem bo wszelka twórczość literacka L.M. Mongtomery kojarzy mi się... z moją mamą :) Moja mama jest jej ogromną miłośniczką i skompletowała sobie wszystkie wydania powieści L.M. Montgomery jakie tylko pojawiły sie na polskim rynku a ja, jako nastolatka pożyczałam od niej te książki i podczytywałam i to właśnie opowiadania przypadły mi najbardziej do gustu. Drugim powodem jest chęć eksplorowania oryginalnego języka autorki - tzn Candian English a mnie jako anglistę takie rzeczy szczególnie interesują :) a jak jeszcze książka jest w oryginalnym języku autora, bez przekładu to jest to już prawdziwy literacko-lingwistyczny rarytas :) Poza tym bardzo lubię czytać o kulturze innych angielsko-języcznych krajów, imperialistycznych koloniach, epoce wiktoriańskiej, przedwojennej i międzywojennej. Świat eleganckich kanadyjskich kobiet, które żyją na przełomie XIX i XX wieku wysyłających swoich meżów i synów na wojnę ma jakiś taki swój wintażowy urok, nieprawdaż? :)
Tyle książek. Teraz pora na gadżety i gazetki :) W zeszłym tygodniu byłam w mieście i wstąpiłam do księgarni tylko aby sprawdzić, czy są jakieś nowe numery magazynów hafciarkich no i oczywiście opuściłam sklep z tymi oto gadżetami do czytania :) zakładki, zakładeczki, magnetyczny klipsy do ksiażek...atrakcyjnie i kolorowo (wierzcie mi, brytyjskie księgarnie wiedzą, jak przyciągnąć miłośników książek)
Niebieski ludzik, jak widać, ciężko pracuje ;)
Dwie gazetki przyciagneły moją uwagę. Pierwszą, Crafts Beautiful, kiedyś kupowałam regularnie teraz tylko od czasu do czasu i nie powiem - przyciagnęły mnie stempelki załaczone do tej gazetki :)
Podoba mi się ta różnorodność stylów w jakich zaprojektowano te stemple :)
Druga gazetka spodobała mi się ze względu na morską tematykę (mam do niej słabość) i na załączone morskie stempelki :)
W magazynie są propozycje kartek dla panów a ja właśnie potrzebują wykonać kilka takich męskich kartek :)
Tyle chwalenia się. Jejku, ale się rozpisałam :)
Oczywiście zapraszam na kolejny odcinek zabawy w Twórczy Weekend. Zasady zabawy po linkiem w panelu na prawo. Linkowanie tym razem aż do czwartku do 24.oo. Pochwalcie się koniecznie swoimi wakacyjnymi pracami :)
Zapraszam!