„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Tuesday, March 30, 2010

Przeprowadzka :) / A New blog has come!

Hello chucks. I have decided to move my glass painted stuff to another, newly created blog due to the fact that my passions are multiplying at a great pace :P And just for the blog clarity and because of the topic abundance, I  have separated my glass painting from the rest of the blog topics and imported some of my posts to my new glass painting blog: www.the-world-of-vitrail-glass.blogspot.com :) Everybody's welcome. Do drop in and share your ideas and comments with me. 
To sum up:
cultural posts about the UK, cardmaking and general posts will stay here, at Titania's Planet
glass painting stuff moves to The World of Vitrail Glass 
sewing stuff lives here Around the world in 80 reels
ps. My first new candy is coming soon and it will be on my new blog so if interested, keep checking out.

Kochani, przeprowadzam się :) Spokojnie. To tylko częsciowo :) tzn postanowiłam powołać do życia kolejny blog :P tym razem jest to blog tylko i wyłącznie o mojej pierwotnej pasji - malowaniu na szkle. Podjełam taką decyzję o rozdziale moich hobby bo miałam wrażenie, że moje szkło gdzieś już ginie i schodzi na bok w tej masie różnorakich postów a poza tym na tym blogu zaczyna sie już robić przysłowiowe mydło i powidło - notki o malowanym szkle, notki o ręcznie robionych kartkach, posty kulturowe, o podróżach, i pierdu-pierdu o życiu codziennym. Tak wiec z racji tego, że moje pasje się powiększają i wymagaja rozdzielenia, reasumujemy jeszcze raz co jest  i gdzie :)

posty o emigracji i kulturze UK, cardmaking i wszelkie inne notki ogólne zostaja tu, czyli --->Titania's Planet  www.titania-wales.blogspot.com
szkło malowane, witraż, ceramika  ---->The World of Vitrail Glass  www.the-world-of-vitrail-glass.blogspot.com
wszystko o moim szyciu i robótkach --->W 80 szpulek dookoła świata  www.sew-it-pretty.blogspot.com

ps. Wkrótce moje pierwsze candy, i do tego na nowym blogu. Podwójna okazja! Sprawdzajcie notki :P Zapraszam.

Sunday, March 28, 2010

Palm Sunday / Niedziela Palmowa

It's Palm Sunday today. 7 days to go to Easter everybody is waiting for. And me too. Here is what I brought today from the church - some leaves of a palm, blessed by a priest during the mass. It's a custom here that some people make palm leaves crosses and hold them in their hands during the service. The crosses are taken home and should be treated with respect as they symbolise Jesus himself, his passion and death on the cross.
Here you can find out how to make a palm leaf cross. 

I jeszcze jedna notka na dziś. Krótko i kulturowo i jak powyżej w tytule, o palmach będzie :) Chciałam ją napisać koniecznie dzisiaj zanim sie całość zdąży przedawnić :)
W  UK w Niedziele Palmową niestety nie ma tego obrzedu przynoszenia do kościoła i święcenia kolorowych dekorowanych palm :( ten piękny polski zwyczaj nie znalazł tutaj zastosowania. Zamiast tego, Niedzielę Palmową celebruje się zwykłymi gałązkami, a własciwie to pojedyńczymi liściami palmy, które każdy pobiera w  kościele. Ksiądz odczytuje fragment Ewangelii o przybyciu Jezusa do Jerozolimy ale nie idzie wzdłuz naw kościoła z kropidłem jak to ma miejsce w polskich kościołach, jedynie co ludzie trzymaja / podnoszą liście do góry na czas czytania pisma. I to wszystko. Skromnie i bez splendoru. Jak dla mnie troche za mało uroczyście ale co kraj to obyczaj. Interesujące jest jednak to, że niektórzy składają te liście palmy w krzyżyki, które trzymają w dłoniach podczas mszy. Często widzi sie je u dzieci, które zajmuja się ich składaniem podczas dłużącej sie im mszy. Krzyżyki z palm należy traktować z czcią i nie wyrzucać ale spalić na popiół jeśli ktoś koniecznie chce się ich pozbyć. Tutorial jak zrobić taki krzyżyk jest TU.
A oto moje "palmy", które przyniosłam dziś z kościoła :) No i krzyżyk :)

Finally Easter Break! / Przerwa świąteczna. Nareszcie!

Od pt mamy wolne, cała brytyjska szkoła jest off, personel ma wolne, dzieciaki też, 2 tygodniowa przerwa świąteczna w połączeniu z half term break. Tzn ja wolne mam oficjalnie od soboty bo pt to był tzw training day i chcąc nie chcąc musiałam pofatygować się do pracy na kurs o bezpieczeństwie i ochronie dziecka - Child protection Awareness course. Każdy z pracowników  pracujący z dziećmi musi go przejść prędzej czy później no i na mnie też przyszedł czas. I kolejne odfajczenie na liście przebytych kursów :) I wszystko byłoby ok gdyby nie pomyłka szefowej bo okazało się, że szefowa coś namotała i kurs nie był od 9.00 - 12.00 ale od 12.00- 15.00. 3 godziny bezczynności!!! Nie ma to jak nastawić się na krótki dzień pracy, przyjechać i rozczarować się. Było nas trzy ale w sumie tylko ja się na niego zdecydowalam zostać. Skoro wywlekłam się z łóżka o 6 rano i przejechałam taki kawał to głupstwem byłoby nie zaliczyć kursu, pocałować klamkę i wrócić. Oczywiście koleżanki miały nagle inne plany i nie zostały  na kurs a skoro już byłyśmy na miejscu, to od 9.00 - 12.00 rano zostałyśmy zaprzęgnięte do sortowania książek w szkolnej bibliotece, ktora za jakiś czas bedzie spakowana w pudła i przeniesiona. Nagrodą dla cięzko pracujących w training day bedzie day in lieu czyli wybrany dodatkowy dzień wolny :) Tak więc wolne aż do 12 kwietnia i cudowna świadomość, że po niedzieli nie nastąpi niespokojna, nieprzespana noc i  znienawidzony przez wszystkich poniedziałek wypełniony pośpiesznie parzoną poranna kawą, śniadaniem w przelocie, szukaniem ubrań, spóźnialskimi autobusami, tłocznym dworcem, biletami. Za to spanie, spanie, spanie... do wiwatu i hobby - szkło, cross stitch, kartki, książki i necik  :D Czekałam na tę przerwę z utęsknieniem aby móc odpoczać od szkolnego środowiska, hałasu i wiecznego tłumu. Ostatnio dopadła mnie jakaś zawodowa frustracja, depresja czy coś w tym stylu. Każdego dnia coraz bardziej miałam dosyć zarówno co niektórych ludzi, mówienia mi co i jak mam robić, jak i wszystkich tych popapranych zasad i przepisów, jakimi społeczeństwo brytyjskie uwielbia się obwarowywać. Czas złapać troche dystansu i odpoczać w innej, radosnej atmosferze. po to aby później wrócic do kieratu  z nowymi siłami. No ale nie ma tak dobrze, ulubione zajęcia to jedno ale sprzątanko wielkanocne też trzeba bedzie gdzieś wcisnąc w te radosne ferie wielkanocne :-/  Okna, kuchnia i łazienka aż sie proszą o przetarcie, pościel o zmianę (uwielbiam otwarte okna i zapach świeżej wypranej i wietrzonej pościeli, a Wy?), podłoga aż woła o mop-a :D, kwiatki porządnie podlać i odkurzyć... Posieję coś zielonego w doniczkach, świeże zioła i może rzeżuchę, a niech się życie rodzi! w końcu wiosna juz!  :) I dekorację jakąś jajkową się ustawi - nakrapiane drewniane kurczasy zabrane z Polski (sentymenty! sentymenty!), kamienie znad morza udające pisanki, malowane przeze mnie na pierwsze świeta Wielkanocy w UK (ta! śmiejcie się, śmiejcie! z braku laku... :-P), postawię też koszyk z kurczakiem i jaja cekinowe. Będa też chocolate eggs bo w UK bez nich wielkanoc się obyć nie może. Wszystko ujdzie byle by było kolorowo, żywo i pozytywnie.
W sklepach szaleństwo zakupów, zarówno w supermarketach jak i  sklepach z wyposażeniem wnętrz i ciuchami. Nam też sie udzieliło bo pojechaliśmy do "Zszywek" w Chester czyli do sklepu o zabawnej nazwie Staples. To taki sporawy sklep z towarem biurowym, papeterią, oprogramowaniem do komputerów i wszystkiego co z biurem związane. Lubie tam jeździć bo jest w czym wybierać, setki kopert w róznych formatach, teczek, segregatorów, długopisów, zeszytów, papierów do kopiarek itp. Wyłowiłam tam takie oto pierdółki:

duży kubas xxl z mojego ulubionego srebnego mesh-u na nożyczki i pędzle :)


papier milimetrowy do cross stitch-u, koperty, tissue paper w cudnych wodorostowych morskościach (mam słabość do tych kolorów i nie mogłam przejść obojętnie koło półki :P)


kredki Staedtler'a o ergonomicznym trójkątnym kształcie i zaskakująco miłe w dotyku (coś jak aksamit!!!) z ABS - em :P czyli anti-breaking system-em - to ta biała obwódka dookoła tuszki, zabezpieczająca ją przed połamaniem sie w środku, super sprawa, tak myślę :) w szkole nasze dzieciaki używają jumbo kredek Staedtlera i uwielbiają je. Są miękkie i mają intensywne kolory. Nawet starsze nam je podkradają, tak dobrze się nimi maluje :D


tacka na różne duperele do card making-u oraz ozdoby z Papermanii po 2.40 GBP! cena wyjątkowo przystępna jak nigdy!


W Makro zorganizowano clearance i wygrzebałam zestawik z mini puncherkami. Tż mi je chojnie zasponsorował :)


 A z mojego lokalnego sklepiku odebrałam, (późno to późno, ale w końcu je mam! :P) zamówione jajowe matryce spellbinders'a :) oraz zakupiłam sobie wstążeczki i metaliczne nici do wyszywania :D



A w tesco kupiłam sobie ten oto mały koszyczek, pierwotnie w zamierzeniu na jajka czeko :D ale aktualnie rezydują w nim tymczasowo mamine herbatki :D


Jeśli nie macie jeszcze dosyć, to reszta zakupów z innego działu jest na moim drugim blogu :) i dwie karteczki wielkanocne (i póki co jedyne!!!) też popełniłam, a raczej wyszyłam :) Zajrzyjcie :) Zapraszam!

Sunday, March 21, 2010

Na osłodę życia :) / Sweet Life, sweet....

A takie o rzeczy sobie kupiłam... aby mi w życiu milej było ;-P

 - matryce Spellbinders'a - Sowy, bez których poprostu nie dało rady wyjść ze sklepu... :D


- wiosenne "kwiatki" w posypce oraz stempelki - Welsh Lovespoon, XXX stitch-owy oraz bałwan, który przeceniony, samotnie egzystował na sklepowej półce... confetti wielkanocne i stempelki z Fat Cat jako dodatek do magazynu  :)



dziurkacze, małe i duże, najprostsze formy, których mi gdzieś jeszcze brakuje...
 

- guziczki - ostatnio mam manię kupowania kolorowych guzików i guziczków, byle kolorowe i w oryginalnym kształcie i rozmiarze :) uwielbiam zarówno wielkie guziki oraz takie maciupeńkie :P


- klejnociki samoprzylepne i nie-samoprzylepne oraz lusterkowa mozaika  :) któż nie uwielbia te kolorowe szkiełka?



- radosne wstążeczki wielkanocne i żółte, słoneczne


oraz ludowe....od których nie mogłam się odkleić w sklepie :P


- bazy kartkowe białe i kolorowe oraz lustrzany papier


- gotowy zestaw do cardmaking-u z morskimi ozdóbkami :)
 

- klej w korektorze, ostatnio przerzuciłam sie tylko na takie, szkoda tylko, że nie są tanie jak barszcz :-/
 

- naklejki mozaikowe z jajkami i outline sticker-sy, nareszcie udało mi się kupic Walijskie smoki! :)


- coś dla mojego głównego hobby, glass painting-u : nowość na rynku - shimmering bakeable Vitrea paints oraz konturówki z Marabu


- a w charity shop wygrzebałam takie oto 3 szklane skarby do ozdobienia - dwa pojemniki i ozdobny talerz na nóżkach (uwielbiam gmyrać w "czaritowcach" i na car boot-ach bo tylko tam można znaleźć szkło o oryginalnym i niepowtarzalnym ksztatłcie dosłownie za grosze)


- no i na koniec magazyny i bumper pack-i :) Normalnie aż się różowo robi w oczach, he he he! (czyżby róż to marketingowy kolor wycelowany w stronę kobiet?)



na temat drugiej części moich zakupów zapraszam o TU :)

Pozdrawiam i zmykam do innych blogowych zakątków :)

Saturday, March 20, 2010

Złodziej czasu poszukiwany!

 (zdjęcie zapożyczyłam stąd)
Czas dziś goni na łeb na szyje. Czas dziś leci jak szalony i nie wraca. Panta rhei. Wszystko płynie....
Ostatnio mam wrażenie, że tonę jak Titanic w niesamowitej ilości nawarstwiających się obowiązków, planów, projektów, zamierzeń...i zaczynam zadawać sobie pytanie: czy ja to kiedyś zdołam przerobić? Czy zdąże przeczytac wszystko co zaplanowałam? Czy zdąże się nauczyć wszystkich technik rękodzieła, które chodza mi po głowie? Czy spróbuję tego i tamtego? Czy zdążę??? Czy dam radę???
Poszukuję złodzieja mojego czas-u. Kto widział? Kto wie? Kto zna? Ja już normalnie nie wiem co się z tym czasem dzieje... Wczoraj Boże Narodzenie a dziś już Wielkanoc. Nawet nie zdązyłam pomyśleć o biletach na samolot. Lipa. Zostaję w UK. Moje życie to głownie ruch wahadłowy - praca <--> dom, praca<--->dom i tak  regularnie co 24 godziny. Ktoś lub coś kradnie mi wolny czas bo ciągle mi go na coś brakuje.... Ksiązki, literatura i craft, świeżo zakupione piętrzą sie na półkach w kolejce na przeczytanie, obiecane przesyłki pocztowe na trasie PL - UK w zawieszeniu, szkło niedokończone leży połogiem, pokrywa się kurzem i czeka na pomalowanie, torba z włóczkami i szydełkami ciśnięta w kąt czeka aż sobie o niej przypomnę, setki tutoriali do przerobienia, setki projketów do wykonania, setki blogów do odwiedzenia, porzucone wątki wizażowe, lista osób do uszczęsliwienia jakimś "rękodzielnym" drobiazgiem długa na km... Czas chyba przecieka mi przez palce czy co.... Wredna plastyczna materia! Ciastowata i nieforemna. Jak u Salvadora. A u mnie na kuchennym kalendarzu wciaż... luty! Chyba podświadomie próbuję zatrzymać mój czas....
Obrazkiem Dali'ego zaczęłam to i obrazkiem skończę tę notkę...

(zapożyczone stąd)

Sunday, March 14, 2010

Mamuśkowa :) / Mother's Day

 It's the Mother's Sunday in the UK today so I made 2 cards, one cross stitched for my bf's gran with  a Japanese Kokeshi Doll and one for my bf's stepmum with a dragon fly :) Hope they will like them ;)
Happy Mother's Day to all UK mums!!! :)

14 marca 2010 to w UK Mothering Sunday albo inaczej Mother's Day :) czyli dzień Matki. Tu na wyspach Mother's Day jest w sumie taką trochę fuzją polskiego Dnia Kobiet i Dnia Matki oraz Dnia Babci. Tego dnia wszystkie panie, które są mamami dostają kwiaty, i nie zależnie od tego czy to jest babcia, mama czy ciocia. W sklepach sprzedawcy od kilku dni szaleją z bombonierkami, wiązankami i kartkami. Tesco dziś zalane było mamuśkowym towarem :) Moja cross stitch-owa karteczka z Kokeshi Doll powędrowała więc jako karteczka na dzień matki dla babci T. Bardzo jej sie spodobała bo mom-mom sama dużo wyszywa wieczorami i na dodatek uwielbia motywy japońskie (kiedyś swego czasu, kiedy pop-pop był żołnierzem, mieszkali w Japonii a dowodem tego jest sporawej wielkosci statuetka Geishy zamknięta w szklanym na przestrzał pojemniku i która została stamtąd przywieziona). Mom-mom otrzymała też antyramkę w której bedzie mogła umieścić swoją wyszywaną Japonkę :) Dla mamy T. powstała za to taka oto fioletowa karteczka z ważką (prawdę powiedziawszy jakoś średnio jestem z niej zadowolona, w sumie miałam ochote na coś fioletowo-niebieskiego ale jakoś ostatnio nie mam natchnienia do komponowania kartek i wiele niedokończonych leży na stole :-/)
Ważka to duży stempel nastemplowany czarnym tuszem staz-on-em, pokolorowany metalicznymi akwarelkami Twinkling H2Os, podobnie jak kwiatuszki w formie outline stickers :) Papiery w tle to ręcznie robione indyjskie papierki z Paperway-a. No! Może się spodoba właścicielce.

Saturday, March 13, 2010

Japanese Kokeshi Doll card / Karteczka z Japonką

Woohoo! udało mi się ukończyć moja pierwszą krzyżykową karteczkę :) Cieszę się jak dziecko bo to mój pierwszy tego typu projekt i zapewne nie ostatni. Karteczkę możecie zobaczyć... na moim drugim, nowym blogu:  
W 80 szpulek dookoła świata 
pod adresem:

Zapraszam! :)

Monday, March 8, 2010

Jak kobieta kobiecie... ;)


Proszę Pań - mamy dziś Dzień Kobiet! Ja osobiście nie świętuje Dnia kobiet bo w UK go nie ma (jest za to Mothering Sunday - 14 marca!) a tż "angielski" i na dodatek w pracy na drugim końcu wyspy no i nie ma z kim...toteż jak kobieta kobiecie, wszystkim pokrewnym duszom w spódnicach i stanikach :P składam życzenia w tym naszym dniu  - Wszystkiego Najlepszego!!! Obyśmy nigdy nie zapominały, że świat należy do nas! :P ;-)

Thursday, March 4, 2010

Światowy Dzień Książki / World Book Day



Ostatnio tematy czytelnicze są mi bliskie z różnych względów :) w związku z czym, czy wiecie, że dziś jest World Book Day czyli Światowy Dzień Książki?
W UK w tym świętowaniu bierze udział większość szkół, bibliotek, wydawnictw, księgarń. Dzień Ksiązki jest nie lada atrakcją dla dzieci. Nie wiem jak to odbywa się w innych brytyjskich szkołach ale u nas najpierw parę dni wcześniej rozlepiono plakaty ogłaszające zbliżający się Światowy Dzień Ksiazki. a potem nauczyciele zaczynaja przygotowania do tego dnia. Wedle zwyczaju, tego dnia dzieci przychodzą do szkoły przebrane za swoich ulubionych książkowych bohaterów :) tak więc dziś w szkole zaroiło sie od batmanów, spidermanów, robotów, piratów, kotów w butach, wróżek, czarownic, kopciuszków i królewien. Całość jest o tyle atrakcyjna, że nauczyciele równiez włączają sie w to świętowanie i sami przebieraja się w kostiumy. Jest kupa śmiechu i radości bo nie trzeba siedzieć w ławkach tak jak nakazuje tego rutyna szkolna. Poza tym nie ma dziś normalnych lekcji tylko wszelkie zajęcia poświęcone są książkom. Rysuje sie ulubionych bohaterów, projektuje okładki ksiązek, redaguje własne komiksy, gra się w gry ksiązkowe, rozwiązuje quizy, układa puzzle, robi zakładki do ksiązek oraz atrakcja dnia - Treasure Hunt czyli dzieci biegają po szkole i próbują wyszukać poukrywane w różnych częsciach szkoły obrazki z ich bohaterami. Bohaterów nalezy wyszukać, zindentyfikowac, zapisac ich imię i tytuł ksiązki. Zwycięża ten kto pierwszy będzie miał kompletna listę. W ten dzień nauczyciele rozdają dzieciom bony na 1 pound Book z którymi można udac się do księgarni i nabyć książkę za jednego funta. Super sprawa takie swieto a Wy co sądzicie o nim sadzicie?
A propos ksiazek z dziecinstwa :) moim ulubionym bohaterem byl Mikolajek z ksiazki Rene Goscinnego

oraz bohaterowie ksiazek o Muminkach :D pisarki Tove Jansson, a zwlaszcza Buka, ktora mnie poprostu fascynowala i przerazala za jednym zamachem :P Odcinki dobranocek z lodowatą Buką ogladalam zawsze jak zahipnotyzowana :P podobnie jak tajemniczych Hatifnatów :)


Uwielbiałam również książeczki z serii "Poczytaj mi mamo", Bajki Braci Grimm, Andersena, Disneyowską Arielkę. A potem był jeszcze Pan Samochodzik, Ksiązki M. Musierowicz i L. M. Montgomery. U babci zaś zaczytywałam się w dwóch starych ksiązkach Cztery Pory Roku, które już wtedy wydawały mi sie bardzo stare. A dziś fascynuja mnie najbardziej oniryczne opowiadania Julio Cortazara. Polecam tym, którzy lubią nietypowe opowiadanka z zagięciem czaso-przestrzeni ;-)

Monday, March 1, 2010

St David's Day / Dzień Św Davida

Co przecięty Polak wie o Walii? Że jest to kraj z owcami i zielonymi wzgórzami, leżący "gdzieś" w Wielkiej Brytanii i ze stolicą Cardiff? No to Wam powiem, że za tym państwem kryje sie coś więcej niż tylko owce i zielone góry :) Stali bywalcy mojego bloga zapewnie się już zorientowali, że co jakiś czas raczę Was porcją brytyjskiej kulturówki i tak też będzie i tym razem :P bo właśnie jest ku temu okazja :)  - 2 dni temu , 1 marca, Walia  uroczyście i patriotycznie świętowała dni swojego patrona - Św Davida, o którym wam dziś chcę opowiedzieć.
No to posłuchajcie... ;-)

Na początek parę faktów:
Walia ( po walijsku Cymru, po angielsku Wales) to nie tylko autonomiczne politycznie państwo ale i historyczna kraina celtycka będąca częścią składową Wielkiej Brytanii (Anglia + Walia + Szkocja)  i Zjednoczonego Królestwa (Anglia + Walia + Szkocja + Irlandia Pn) leżąca w południowo - zachodniej części wyspy Wielkiej Brytanii, a z zachodniej strony otacza ją Morze Irlandzkie. 

 
(mapa zapożyczona stąd

  
(mapa pochodzi stąd)

W Walii mieszka 3,004,600 ludzi, głownie pochodzenia angielskiego i walijskiego ale spotyka sie też irlandczyków, szkotów, chińczyków, hindusów, filipińczyków oraz nacje słowiańskie :)
Językiem urzędowym jest język angielski i walijski,a jednostką monetarną funt szterling (GBP). Walia jest monarchią konstytucyjną, jej głową zwierzchnią jest królowa Elżbieta II a aktualnym premierem Gordon Brown. Od 1999 roku Walia jest autonomiczna politycznie i posiada własny parlament. Pod względem administracyjnym Walia dzieli się na hrabstwa (-shire). Jest państwem głownie rolniczo-hodowlanym (dominuje hodowla bydła - krowy, owce) ale posiada równiez przemysł kopalniany, metalurgiczny, petrochemiczny, maszynowy, włókienniczy i spożywczy ale w dzisiejszej dobie utrzymuje się głównie z sektora usług. Klimat Walii jest umiarkowanie ciepły, wybitnie morski o chłodnych latach i łagodnych zimach. Roślinność trawiasta i krzaczasta, z duża ilością wrzosowisk, lasy występują w środkowej części kraju. Krajobraz walijski jest niemalże w całości wyżynno-górzysty co nadaje Walii charakterystyczny urok zielonych wzgórz usianych skałami i wrzosowiskami, poprzecinanych kamiennymi murkami (tzw dry stone walls) :) takimi jak te:

 

Kilka walijskich widoczków :)

- owce, owce... Baaaah! Baaah! niektóre nie chciały pozować i uciekały więc musiałam gonić za nimi z aparatem :P (zdjęcia własne)

 
  
  
  
  
 

- trochę krajobrazowych, zaczerpniętych z internetu:

 

 




 

 

- oraz parę przykładowych z własnych podróży :)
(Bala lake)

Barmouth i po drodze do Barmouth
  
  
  
  
  
  
  
  
  
 

 Caernafon Castle

 
  
  
 

Kochani, mogłabym tak pokazywać bez końca wszystkie cudne miejsca w Walii ale na to potrzeba by chyba tygodnia :P zamki w Walii to oczywiście oddzielny temat :P Być może napiszę o nich w przyszłości ;)
Wierzcie mi, tu po prostu trzeba samemu przyjechac i zobaczyć na własne oczy. Naprawdę warto.

Jedziemy dalej ... :)

A teraz co nieco kulturowo:
Głowne symbole Walii to:
- czerwony smok (Y Ddraig Goch) księcia Cadwaladera na biało-zielonym tle dynastii Tudorów sugerującym ich walijskie pochodzenie. Dziś widnieje on na narodowej fladze Walii i jest chyba najbardziej rozpoznawanym symbolem walijskim

 
(zdjęcie zapożyczone stąd)

Symbol smoka najprawdopodobniej wniesli do heraldyki walijskiej Rzymianie, ktorzy używali ręcznie zrobionego smoka (metalowa głowa osadzona na kiju z doczepionymi u pyska wstęgami z materiału symbolizującymi ogień) jako swojego rozpoznawczego emblematu. Kiedy Rzymianie opuścili Walię w 5 wieku A.D. niektórzy walijscy dowódcy przyjęli smoka jako swój symbol :)
Istnieje również legenda o czerwonym smoku a właściwie o dwóch smokach - białym i czerwonym, którą opiszę w oddzielnym poście (wkrótce!) :P

- flaga słynnego walijskiego rebelianta i przywódcy powstania Owena Glyndwr'a (to taki walijski odpowiednik szkockiego rebelianta z filmu Brave Heart - Williama Walace'a )


- Św David (Dewi Sant) - patron Walii, zyjący ok 500–589 r, który za życia był chrześcijańskim biskupem i z którym wiążą sie różne ciekawe legendy i fakty.

 (zapożyczenie stąd)
- flaga Św Davida, uzywana alternatywnie z flagą z czerwonym smokiem, szczególnie podczas uroczystości w dzień tego patrona - 1 marca.


- żonkil - narodowy symbol Walii, również związany ze św Davidem i z Walią z kilku powodów...

 
(zapożyczenie stąd

Podobnie jak smoka, na Wyspy Rzymianie przywiezli ze sobą żonkile :) Juz wtedy wierzono w lecznicze właściwości żonkili i leczono nimi rannych żołnierzy. Dziś odkryto, że żonkile wytwarzają galantaminę, którą leczy sie Alzheimera. Lek z żonkili na tą chorobę jest drogi i rzadki. Masowe hodowle żonkili w Walii mogą więc być nadzieją dla chorych na Alzheimera.
Wierzy się, że sam Św David zdobił sie żonkilami a za swego zycia, wspólnie z innymi mnichami uprawiał je na poletku należącym do klasztoru. Żonkil stał sie symbolem Św Davida także z tego powodu, że jest to jeden z niewielu kwiatów, który kwitnie na poczatku marca. Poza tym w dawnych czasach ludzie zarabiali na życie zbieraniem i sprzedawaniem dzikich żonkili. Sprzedaż żonkili utrzymała sie w Walii do dnia dzisiejszego (dziś sprzedaje się tylko komercyjne odmiany żonkili) a największa w Walii farma z żonkilami znajduje się właśnie niedaleko katedry Św Davida. Każdy żonkil musi być ręcznie ścięty bo nie istnieją maszyny, które by je ścinały masowo. To jeszcze podnosi wartość żonkila. Inny powód spopularyzowania tego żółtego kwiatu to to, że  w XIX wiktorianie zaczęli zdobić ubrania żonkilami na 1 marca a katerdrę również przybierano kwiatami, żonkile kładziono też na grobach.

Kto przebywa za granicą z pewnością zauważył, że w Wielkiej Brytanii widuje się na ulicach osoby z małymi symbolicznymi żonkilami, przypiętymi do klap ubrań, są one symbolem Hospicjów imieniem Marii Skłodowskiej- Curie (Marie Curie Cancer Care) (która z jakiegoś dziwnego powodu znana jest jako Marie Curie a nie Maria Skłodowska-Curie :-/) Dochody ze sprzedaży tych żonkili są przeznaczone na opiekę nad chorymi na nowotwory oraz na badania nad rakiem. Żonkile te sprzedawane są one w sklepach i roznych organizacjach. Ja swojego nabyłam w szkole :) Te małe żonkile pojawiają się masowo na ubraniach Brytyjczyków właśnie w czasie Dnia Św Davida (i nie tylko). Spełniają więc podwójną funkcję :)


- por - kolejny symbol narodowy, wg legendy Św David nakazał walijskim żołnierzom przymocowanie sobie pora do okrycia głowy tak aby żołnierze mogli rozpoznać się wzajemnie w walce z Saxonami, bitwa ta rozgrywała się właśnie na polu gdzie rosły pory. Dziś w dzień Św Davida nosi sie symboliczne pory przypięte do strojów.


Z tego powodu słynna jest również w Walii zupa z porów  pod nazwą: leek and potato soup. Pory sa tu "często i gęsto" spożywane pod wieloma postaciami, znacznie częsciej niż w Polsce :)
Por jako narodowy symbol pojawia się również na brytyjskiej monecie:

(zdjęcie pochodzi stąd)

- Welsh lovespoons - waliskie łyżeczki miłosne dla zakochanych lub małżonków, rzeźbione głównie z drewna lub z metalu (często z mosiądzu), maja swoja symbolikę ukrytą w rzeźbionych elementach (serca, dziurki od klucza, celtyckie węzły, kłódki, klucze, kwiaty etc), często z dominującym akcentem celtyckim. Były one dawane ukochanej osobie w dowód uczucia. Z czasem zwyczaj tak się rozpowszechnił i rozszerzył, że łyżki zaczęto dawać sobie w rodzinie i na szczególne okazje takie jak np ślub. Zwyczaj dawania łyżek zapoczątkowany został w XVI wieku. Spora galerię drewnianych Welsh lovespoons znajdziecie TU, klikając na odpowiednie kolekcje :)

 
(zdjęcie zapozyczyłam stąd)

   
(a te stąd)

-inne mniej znane walijskie symbole to Red Kite czyli Kania Czerwona symbolizująca dziką przyrodę oraz Sessile Oak czyli Walijski Dąb.

A tak wyglądają narodowe stroje walijskie kobiet i mężczyzn:
u kobiet charakterystyczne wysokie czarne kapelusze czesto z koronką, fartuchy, oraz chusty do noszenia dzieci, u mężczyzn czapki i marynarki tweedowe oraz w pepitkę, laseczka, gumiaki i collie dog przy nodze ;)

 
(a tak przy okazji, czyż te panie przy herbatce nie są urocze? ;-P)

 
  
  
 

A oto niektórzy słynni Walijczycy... może ich znacie... ;-P

Tom Jones

Anthony Hopkins

Kathrine Zeta - Jones

Bonnie Tyler
 

Laura Ashley (projektantka)

Waliczykiem być....
Walijczycy słyną ze swojego patriotyzmu i dumy narodowej. I chetnie to demonstruja  na różnych imprezach publicznych np meczach rugby, festiwalach (np słynny Walijski narodowy festival pieśni Eisteddfod), paradach poprzez swoje zachowanie i stroje oraz patriotyzm lokalny (np Walijczycy szczycą się swoim wiejskim artykułami żywnościowymi, które sprzedawane są w farm shop-ach). Pamiętam również, ze swoich czasów uniwersyteckich, że mieliśmy takiego jednego nauczyciela, native'a z Walii, A. Jonesa, który słynał z bycia surowym nauczycielem języka walijskiego i bardzo skrupulatnie i z oddaniem uczył polskich studentów o walijskiej kulturze.W rezultacie takiej intensywnej nauki, studenci pana Jonesa byli juz w stanie pisac solidne wypracowania po walijsku po 2 latach nauki!

Między nami Brytolami...
Istnieje niepisana niecheć miedzy Walijczykami a Anglikami, z resztą z wzajemnością. Z prywatnych rozmów, jakie odbyłam z różnymi Brytyjczykami, wynika, że Walia uchodzi w Wielkiej brytanii za "wiejską dziurę" w której nic nie ma, ludzie są słabo wykształceni i bez perspektyw zawodowych (nie jest jednak aż tak źle! ;-)). Niektorzy ludzie z okolic Londynu i Southampton, uważają swoj akcent brytyjski za prawdziwie oryginalny i będący kanonem  wymowy języka ang a walijską odmianę angielskiego za "brudną" i nieładnie brzmiącą. No coż, co kto lubi ;-)
Walijczycy są również obiektem żartów innych brytyjskich narodowosci co daje się wyczuć z telewizji, prasy. Podkreślają to szczególnie komicy estradowi, ktorych zadaniem jest krytyka  brytyjskiej rzeczywistości. W ich mniemaniu Walijczycy to sheep shaggers :)  a to z tego względu, że jak kobiet zabraknie to nawet owcy nie przepuszczą ;-)
Taki żart zawiera właśnie poniższy obrazek:

 Albo ten :-)

A tu jeszcze jedno zabawne zdjęcie, które znalazłam z necie :) coś owczego, coś walijskiego...



Wracajac do naszej parady, dzień Św Davida obchodziliśmy w szkole koncertami, przedstawieniami a po południu wybraliśmy sie na paradę w mieście. Było super, pogoda jak na zamówienie, ciepło, słonecznie, niektóre z dzieciaków poprzebierały sie na ludowo, chłopcy mieli poprzyczepiane papierowe pory, które sami wykonaliśmy a dziewczyny miały przypięte żółte żonkile. Wszyscy machali chorągiewkami z czerwonym smokiem. Szkolne reprezentacje pojawiły sie w uroczystych strojach i z bębnami, byli faceci w kiltach, władze miasta, chór i czerwony smok niesiony przez "wybrańców"
I jeszcze małe sprostowanie: niestety, że względu na przepisy regulujące ochrone danych osobowych oraz słynne health and safety regulations nie mogę zamieścić zdjęć dzieci i nauczycieli biorących udział w paradzie. Dla nas Polaków może jest to troche niezrozumiałe ale w moim przypadku, byłby to ryzykowny proceder poniewaz pracuję w szkole z dziećmi i gdyby ktoś z personelu znalazł przypadkiem w necie zdjęcia ze swoja opublikowana podobizną to zapewne wpakowałabym sie w niemałe kłopoty. Niestety w Wielkiej Brytanii niektorzy ludzie mają ogromnego "hopla" na punkcie swojego szeroko pojętego bezpieczenstwa, w związku z czym zamieszczam tylko ogóle zdjęcia :)

Dekoracje szkolne...
 
 

Hymn narodowy Walijczyków...

 

Przygotowania do parady...
 
 
  

Czerwony smok ....

 

Faceci w kiltach ... (mmmm ;-P)

 
  
  

Nie zabrakło też szkolnego chóru...

 

Parada ruszyła...

 

ulicami miasta....

 
  
 

Nie zabrakło tez ludzi poubieranych na ludowo w narodowe stroje :) Krótko mówiąc, było fajnie, miło, radośnie, w takt muzyki z bębnami....


ps. cdn.... (zapraszam ponownie, artykuł bedzie jeszcze trochę rozbudowany :P)